Nie jestem jak inni, powtarzam namiętnie,
Jestem wyjątkiem, żyjącym przeciętnie
Biologia ma wtórna, umysł jedyny,
Ot zjadacz chleba, żadne wyżyny
Żyć szaro trzeba, odstawać się boję,
Przed wielkim skokiem, włos łamie na troje
Czekam na koniec, losu przebrzydłego,
Chciałbym ja w końcu, decydować za niego
Jestem kim chcesz, abym się stał,
W dzień w mojej pracy, a w nocy bym spał
Nie mówił zbyt głośno, nie śmiał się wcale,
Bym się nie garbił, wyglądał zadbale
I poglądy miał, które nie odstają,
Jak te ślepe owce, co zdania nie mają
Idąc bezimiennie, w tłumie zgubiony,
Jakby mnie nie było, jak nienarodzony
Gwiezdnym pyłem jestem, kosmosu tym przypadkiem,
Sumą swych przerażeń, odwagi ukradkiem
Swym wrogiem i twórcą, łaskawcą i katem,
Demonem, aniołem, swą siostrą i bratem
Powstaję i padam, ciężarem zmożony,
Czasem lekko płynę, nie jestem strudzony
Minuta za minutą, tak szybko to mija,
Wkrótce dojrzymy, że życie to chwila
Kiedym był mały, zbyt niedojrzały,
Kiedym już dorósł, jestem za stary
Wszystko jest szybsze, wciąż mnie omija,
Ja nie nadążam, to mnie zabija
Ostracyzm mnie czeka, bo nie chce tam zmierzać,
Nie chce ich słuchać, nie chce powielać
Bo tam określa, co nic nie jest warte,
W mej małej wojnie, idę w zaparte
Otwieram klatkę, bym w drugą złapany,
Ciąg udawania, jest nieubłagany
Nadzieje są wielkie, tylko sił brakuje,
Dlaczego strach, ni szczęście, on nas motywuje
Wyjeżdżam na wojnę, nieme liczyć trupy,
W mym rdzennym kraju, brawo biją tłumy
Bom ratuje światek, tak im się wydaje,
Tęskniąc za rodziną, depczę dzieci małe
Jedna tylko wojna, wojna z samym sobą,
Nikt ci nie pomoże, bo nikt nie jest tobą
Znów miłości pragniesz, tylko na nią czekasz,
Kiedy się pojawi, toteż znowu zwlekasz
Wykrzycz moje imię, mimo twego strachu,
Weź rozczarowanie, dodaj życiu smaku
Bo twe stopy bose, blizny tak kuszące,
Nadzieja na przyszłość, spojrzenie tonące
Nawet gdy wszystko, w zgliszczach spalone,
I tak było warto, tak przeznaczone
Bo zważ na jedną stałą, nic tu nie jest twoje,
Wszystko wypożyczasz, o co toczysz boje?
Życie, praca, dzieci, smutki i uciechy,
Każde zniknie szybciej, każde gdzieś ucieknie
Nie kończąc zaczynam, od nowa próbuję,
A jednak sens życia, wciąż ulatuje
Jestem kim Ja chciałem, czy to Ja wybrałem?
Czasem w nocy czuję, że nie żyję wcaleWitaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, udostępniania na fb, lajkowania. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej przyjemności. Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz