Jak więc urozmaicić sobie jeszcze bardziej ten dzień, bądź wieczór w święto Walentego niegrzesznego? Jedno słowo: Kamasutra!
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz – naczelny trybunał siejący zgorszenie wśród kobiecych i męskich ogródków – mówi: "Przeciętny Polak uprawia seks w 3 pozycjach!" To dużo? Mało? Odpowiedź brzmi: to nudno!
Pozycja misjonarska, od tyłu i na jeźdźca rządzą. Udziwnień nikt nie chce, no bo po co? On nie chce urazić serca swojej wybranki albo innej jej części ciała, a ona nie chce wyjść przed nim na wyuzdaną wampirzyce. No i mamy klops. Mężczyźni często ze swoimi były partnerkami, z którymi w zamiarach nie chcieli brać ślubu, robili "dużo". Mogli profanować ich zakamarki ciała w różnych układach cielesnych. A to taki wygibas, a to taki, byle przyjemnie, ciekawie, podniecająco. ALE! Biała suknia i garnitur i urząd stanu cywilnego – mniej lub bardziej święty. No i jak to? Matce moich dzieci? Mojej żonie? Wybrance mojego życia? No nie wypada! Klapsa dam, ale żeby do łóżka przywiązać, sex zabawkę wyciągnąć? NO NIE WYPADA!
Ona na studiach. Wyrwała się spod klosza jej tatusia, którego z całego serca kocha, ale że serce ma czasem swoje zdanie, to trzeba było się już wyprowadzić. Duże miasto i ona. Siada więc czarci pomiot dziewczęciu na ramieniu i rzecze: "Spójrz dziewczyno jaki chłopak zdrowy, silny, a jak grzywa mu błyszczy! Idź, daj się porwać, zapomnij się! Młoda jesteś, zasłużyłaś na trochę szaleństwa. Zabaw się kochana!". I tyle ją narrator widział. Popłynęła dziewczyna w ręce wybranka. W tle Bee Gees i Beatlesi, papierochy i woda bardziej ognista niż z Częstochowy. A ona? Co u niej? Ona w objęciach chmur i oblewana blaskiem niekończącego się lata – bo już po sesji. Ale że wszystko co dobre się kończy i wystawia rachunki do zapłaty, trzeba się spakować i wrócić do domku na prerii. A tam, mąż drwal, dobry – bo rodzice lubią, przystojny – bo koleżanki zazdrosne, i bogaty – bo bony z roboty dostaje. A ona – woodstock w głowie musi gasić zdroworozsądkowością. I co? Że niby mam mu się przyznać? Ever!
I jest ona i on. Grzecznie siedzą na łóżeczku i trzymają się za ręce z szacunkiem i oddaniem. Dzieci w pokojach śpią, kredyt hipoteczny się spłaca, a skarpety suszą się po wieczornym praniu. Aż tu ona z inicjatywą wychodząca, trąca nogą drwala. Drwal zauważywszy ruch żonki, nie pozostaje jej dłużny i nóżkę hyc! w rączkę i pieścić zaczyna. Ale walentynki są! I tylko te 3 pozycje? Patrzy na nią, ona na niego. Oni już wiedzą, że seks na tróję to dziś za mało. Dziś pozwolą sobie na wspomnienia gimnastyki z młodości w alkowach. Na "kwiat lotosu", na "ognisty krąg", na "urzekającego motyla" albo na, uwaga..."odwróconego king konga" – jeśli ktoś zna ostatnią...oj czytelniku niegrzeczny. Jutro znów dzień nudny i jak wiele innych. Ale cóż tam, można pocierpieć. Nasmarować naciągnięte miejsca maścią rozgrzewającą i do zobaczenia...jak najprędzej.
Kończąc, chciałbym uspokoić wszystkich, którzy boją się o wyczerpanie się wachlarza pozycji. Jest ich podobno około 400. A nawet jeśli to byłoby za mało dla spragnionych ekstatycznych uniesień, to proszę pamiętać o tym, że ten sam posiłek może smakować inaczej w innym pomieszczeniu. I jeśli walentynek już nie ma, to przypominam: Dzisiaj, jutro i po jutrze wieczór i noc również się zjawią...
- "Jak odzyskałam już przytomność, to wydaje mi się, że chyba w niebie..."
Zapraszam do pisania komentarzy, dzielenia się swoimi myślami, przemyśleniami, doświadczeniami. Rozmawiajcie pod postami z ludźmi, którzy myślą podobnie do Was. Skąd wiem, że myślą podobnie? Bo jak Wy, też tu trafili i wciąż wracają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz