Dzisiaj na tapetę trafia termin medyczny. Termin, który
może nawet zastąpi kiedyś lenistwo. Termin, który jeszcze nie wszedł do zasobu słów
wielu z nas, bo w Polsce nikt nie próbował zdefiniować zjawiska, o którym będzie
traktować te kilkaset literek.
Chodzi o prokrastynację. Nawet mój program do
pisania podkreślił to słowo, co świadczy o tym, że jest ono świeżutkie jak rogalik
croissant z rana – poleciałem za bardzo hipstersko? – no to zwykła buła z polskim
dżemorem.
Co to jest ta prokrastynacja? W czym się objawia? Jak z nią
walczyć? Aby odpowiedzieć na te pytania najpierw ostrzeżenie. Po zapoznaniu się
drogi czytelniku z jej charakterystyką, zaczniesz używać tego słowa z taką częstotliwością,
że i może na niektóre wulgaryzmy zabraknie miejsca w wypowiedziach…ale może to
i dobrze...chociaż..
Kiedyś, kiedy nie potrafiłeś zabrać się to roboty to byłeś
zwyczajnym leniem. Nie byłeś ambitny, nie miałeś silniej woli itd. O bracie i
siostro na szczęście żyjesz w XXI wieku, który Ciebie i mnie rozgrzesza! Dzisiaj
nie jesteś leniem a prokrastynatorem. Czyli kim do jasnej ciasnej, jak zwykł
mawiać Grzegorz Halama?
Prokrastynacja - lub zwlekanie (z łac. procrastinatio –
odroczenie, zwłoka) – w psychologii patologiczna tendencja do nieustannego
przekładania pewnych czynności na później, ujawniająca się w różnych
dziedzinach życia. Prokrastynacja najczęściej pozostaje nierozpoznana, dopiero
niedawno uznano, że jest ona zaburzeniem psychicznym. Osoby nią dotknięte –
prokrastynatorzy – odczuwają trudności z zabraniem się do pracy i w związku z
tym odkładają jej wykonanie, zwłaszcza wtedy, gdy nie spodziewają się
natychmiastowych efektów.
A teraz podziękujmy już Wikipedii i zatopmy się w pragmatyzmie.
Ileż to razy przed napisaniem czegoś ważnego – raportu,
pracy domowej, referatu – najpierw musimy mieć ten jeden, jedyny wyjątkowy
długopis. W innych siedzi bowiem zły duch, który spowoduje, że praca nie będzie
taka jak powinna być. No to szukamy tego długopisu minutę, trzy minuty, następnie
pięć minut, a czas nieubłaganie leci. Ale załóżmy, że znaleźliśmy już
atramentowego uciekiniera. Już mamy zabrać się do pracy ALE!
„Kawa, muszę napić się kawy. No przecież bez kawy nie będę
siedział”. No to lecimy do kuchni, zaparzamy czarnule i…mleko! Cukier!
„O kurcze! Cukru nie mam!”. No to lecimy do sklepu. Raport może
poczekać, w końcu to cukier, a nie jakaś tam sól czy inny pieprz. A niech nam
ktoś znienacka przylezie w gości? Nie no, cukier musi być, obowiązkowo. Przyłazimy
do domu z cukrem. Kupiliśmy nawet 2 „kila” – na zapas, tak jakbyśmy ten raport mieli
pisać tydzień.
„Uff, ale się zmęczyłem. Dobra wejdę na fb żeby tylko
zobaczyć, czy ktoś nie napisał czegoś ważnego. Tylko zerknę, obiecuję!” Dwie
godziny później trzeba wyłączyć komputer, bo doszło do nas, że raport sam się
nie napisze.
„Kurcze późno jest. Zmęczony jestem. W takim stanie pisać to
nienajlepiej, mogę coś pomieszać czy coś. Dobra jutro napiszę…ale już musowo!”.
Czy ten widok jest nam znany? Jeśli tak, to czy jesteśmy w
takim razie psycholami nadającymi się na ostry dyżur? Czy to znaczy, że musimy
opłacić sobie wczasy na psychoanalitycznej kozetce u pana doktora z siwa brodą
i okularami na nosie? Ja bym nie spieszył się z diagnozą.
Lubisz reklamy na youtube przed filmami? Zakładam, że ich
nie nawiedzisz. Dlaczego? Bo spowalnia to Twoje działania, zwlekasz z tym co
chcesz robić. Chcesz oglądać jakiś film, słuchać muzyki a tu pojawia się reklama,
przed którą nie ma ucieczki. Nawet obowiązkowe 5 sekund ( TYLKO 5 SEKUND!) a
dla nas to i tak za dużo. Taką reklamą właśnie jest wszystko to, co robimy w
zastępstwie tego co ważne. Co rozumiem przez stwierdzenie ważne? Pracę? Szkołę?
Posprzątanie chałupy? Otóż nic bardziej mylnego. W dzisiejszych czasach
wartościowymi czynnościami są tylko te, które przynoszą zysk, generują dochód. Możesz
nienawidzić swojej pracy ale kiedy zarabiasz ludzie nie patrzą na Ciebie jak na
lenia, czy obiboka. W końcu pracujesz…a raczej w końcu zarabiasz mamonę. Równie
dobrze możesz robić coś osiem godzin dziennie – możesz malować najpiękniejsze
obrazy, możesz tworzyć muzykę, możesz pisać lepsze wiersze od romantycznych
poetów ale będziesz uznany za zero, za osobę, która nic nie robi, która się obija,
bo? BO NIE ZARABIASZ PIENIĘDZY! Daj buzi kapitalizmowi albo niech on pocałuje
Cię w d**ę – nie ma innego wyjścia.
Prokrastynacją są więc tylko te czynności, które poprzedzają
wszystko to, co Z NASZEGO punktu widzenia jest mało ważne, a musi być zrobione. Prokrastynacja to
odkładanie rzeczy na później. Jeśli więc masz wysłać maila do szefa i ciągle to
odkładasz, bo Ci się nie chce, a w zastępstwie odpalasz kolejnego papierosa to
jesteś prokrastynatorem ( od dziś moje ulubione słowo). Po prostu nie lubisz
swojej roboty i szefa więc chcesz to odłożyć na później – co w tym nienormalnego?
Prokrastynacja jest papierkiem lakmusowym. Jeśli się ona pojawia to dobrze, bo
daje nam znać, że to co mamy zrobić nie jest dla nas ważne, wartościowe i nigdy
prawdopodobnie nie będzie.
W mojej opinii jest jednak druga strona medalu. Prokrastynacja
(czyli odkładanie zrobienia rzeczy na później) dotycząca rzeczy dla nas
ważnych. Dla tego fenomenu wymyśliłbym chętnie inny medyczny zwrot ale on już
jest…strach. Strach przed porażką, strach przed wyśmianiem, strach przed
czymkolwiek co odwodzi Cię od zrobienia tego, co w głębi duszy chcesz zrobić,
czy osiągnąć. Jeśli marzysz o tym żeby tańczyć, to prokrastynacją, a raczej zwelkaniem będzie siedzenie
na studiach z filologii. Jeśli marzysz o
tym żeby mieć swoja firmę, zwlekaniem będzie praca, której nienawidzisz, a
nawet ta, którą w miarę dobrze znosisz. I choćbyś przeczytał tysiąc razy „Sekret”
to nic nie osiągniesz. Świat jest poruszany bowiem przez czyny, a nie mrzonki.
Niedawno najnowsze badania pokazały dlaczego z tą cechą mamy tak często do czynienia i skąd ona się bierze. Nie będę jednak katować nikogo zwrotami medycznymi, Wystarczy powiedzieć że wynika ona z dysonansu między ośrodkami przyjemności w mózgu, a płatem czołowym odpowiedzialnym między innymi za motywację. Z jednej więc strony chcemy czuć przyjemność - więc nie chcemy wykonywać swoich nudnych obowiązków, z drugiej jednak musimy wypełniać swoje obowiązki. Jakie więc mózg znajduje rozwiązanie? Wykonać ważne cele ale żeby tak od razu? E, po co. Co się odwlecze to nie uciecze. Wtedy im mniej pozostaje nam czasu, tym występuje silniejsza presja aby wykonać ową czynność, pojawia się silna motywacja negatywna (uniknięcia negatywnych konsekwencji) i ta da! Zrobione. Lepiej więc późno niż wcale.
Tak więc najpierw wyróżnij prawdziwą prokrastynację – czyli
zjawisko robienia innych rzeczy w zastępstwie tego co niby wg społeczeństwa,
tatusia, szefa, państwa powinieneś zrobić, mimo że w głębi serca i tak nie
sprawia Ci to radości. Weźmy na przykład wstawanie do pracy, której nie lubisz.
Prokrastynacją będzie tu nawet wciśnięcie „drzemki” i leżenie jeszcze 5 minut. Ludzie
bowiem przyjmują cele innych za swoje własne. W rzeczywistości wcale jednak nie
chcą robić tego co im narzucono, więc na poziomie podświadomości pojawia się
owa przypadłość – ale to dobrze, ona Ci bowiem mówi wtedy: EJ! TO NIE JEST TO
CO CHCESZ ROBIĆ SKORO ODKŁADASZ TO NA PÓŹNIEJ I ZAJMUJESZ SIĘ PIERDOŁAMI!
A teraz owa nieprokrastynacja – czyli strach przed wyciągnięciem ręki po to czego się naprawdę chce, błędnie nazywanego prokrastynacją. W przypadku, kiedy chcemy iść do szkoły aktorskiej ale ciągle to odkładamy, bo…no właśnie (sami najlepiej znamy swoje wymówki), kiedy chcemy zafarbować włosy na zielono ale ciągle się wahamy, to wtedy nie mamy do czynienia z pro…(oj no sami wiecie) tylko ze strachem, z wątpliwościami, z niezdecydowaniem itp., itd.
I tak samo w miłości. Wielu z nas o niej marzy. Na romantycznych filmach płacze, a przy miłosnych piosenkach się uśmiecha. Ale kiedy zjawi się już ona w naszym życiu to…prokrastynacja, czy strach? Fajnie by było mieć parę ale na randki to mi się chodzić nie chce. W ogóle chętnie to z domu bym nosa nie wystawiał/ła, a i zranienie może się przytrafić. Więc miłość tak ale droga do niej niekoniecznie? Ehhh, pozamykani jesteśmy na siebie bardzo.
A teraz kącik wujka dobra rada. Jak sobie radzić z
prokrastynacją? Co trzeba zrobić żeby się zmobilizować, zmotywować, by zacząć
działać?
Kiedy jest się grubym to można czytać tony książek o tym jak
zrzucić wagę a i tak jest tylko jedna metoda…wiesz jaka. Jeśli chcesz zapuścić
włosy to też możesz czytać, interesować się ale też jest tylko jedna droga do
tego aby one były długie bez względu no to jakiej odżywki będziesz używać. Jeśli
chcesz być magistrem to też jest tylko jeden sposób i też wiesz jaki. Jeśli więc
chcesz być tam gdzie Cię nie ma; chcesz robić to czego teraz nie robisz, chcesz
być kimś, kim na razie jeszcze nie jesteś, to też dobrze wiesz co masz robić! Możesz
czytać poradniki, możesz oglądać motywujące historyjki ale one nic za Ciebie
nie zrobią. Chcesz uniknąć prokrastynacji, a raczej strachu którego konsekwencją jest odkładanie ważnych rzeczy na
później? Nie wiesz jak to zrobić? To uważaj teraz, bo będzie coś mądrego...
W głębi siebie wiesz co masz robić…kropka.
W głębi siebie wiesz co masz robić…kropka.
Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, udostępniania na fb, lajkowania. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz