poniedziałek, 8 lipca 2013

Kop w dupę i złamane serce.

              Czasem rozpościerasz ręce w geście zwycięstwa krzycząc: „Jestem królem Świata”, a czasem po paru chwilach w Twój świat uderza góra lodowa, która niszczy wszystko na czym tak bardzo Ci zależało. Czasem jest to tylko jedna rzecz, a i tak drwiący z Ciebie los wyrywa Ci to niczym wojownik Majów, wyrywa matce jej dziecko. Wtedy nawet nie chce Ci się zadawać pytania: Dlaczego? Nie chce Ci się, bo odpowiedź Cię nie zadowoli…wiesz to. Jakakolwiek by ona nie była, to wciąż za mało. I czasem Twoje uczucie, którym do kogoś pałałeś jest zmieszane z popiołem i błotem, a czasem to Ty je mieszasz.

              Cudownie miało być. Nie ważne, że trwało krótko. Ważne, że trwało. Nie ma usprawiedliwienia dla zdrajcy, czy po roku, czy po 20 latach. Naobiecywała, nakłamała, naprzymilała się, a teraz zabiera wszystko kawałek po kawałku jakby swoją własność. Jakby każde dobre słowo podczas zabierania musiało stać się octem, by łatwiej było nam je wydrzeć. Stworzyliśmy życie, zaplanowaliśmy już w głowach i dostajemy w twarz. Dłoń znamy, przecież ją tuliliśmy, trzymaliśmy, znaliśmy jej każdą linie i bliznę, a jednak osoba uderzająca taka obca. „Kiedy ona się zmieniła?”. Ona nigdy się nie zmieniła, dobrze o tym wiesz. Ty miałeś po prostu okazję zobaczyć wyłącznie tę piękną stronę tej osoby. Wszystko co złe było skrzętnie przed Tobą ukrywane.

              „Wybaczyłem dużo, ale jestem w stanie jeszcze więcej!” I tak poznajesz swoją granicę. Granicę bólu, granice wytrzymałości Twych oczu czczących łzami tego kogoś. My nie gubimy szacunku do siebie w takich chwilach, my go świadomie wyrzucamy razem z pesymizmem i zdroworozsądkowością.
Czujesz się źle, bo nauczono Cię, że wszyscy muszą Cię kochać. Kiedy ktoś odchodzi dostajesz w pysk świadomością, że nie jesteś kochany. Może będziesz miał jeszcze nieprzyjemność usłyszenia kilku zdań, które spalą Twoje poczucie godności i pewność siebie do cna.
Zaczniesz spadać. Lot na dół będzie długi…a może się mylę? To nie skok na bunge, tam przynajmniej możesz oszacować czas trwania lotu. Skok o którym mówię, to swobodne spadanie. Zamykasz oczy i nie zależy Ci czy bezpiecznie wylądujesz. Nie zależy Ci czy w ogóle wylądujesz. Będziesz leciał ku dołowi, nie widząc nawet jego zarysu, żadnych świateł, żadnych drogowskazów ile to może trwać. Ale w końcu uderzysz. Uderzysz, a Twoje kości jak drzewa podczas wichru zmogą się z dawno nie odwiedzanym gruntem. Ciemnym, stęchłym, ale z pełną ilością śladów innych ludzi, którzy byli tu przed Tobą i tych, którzy tu mają rezerwację ale jeszcze o tym nie wiedzą.

              Odpalasz papierosa za papierosem by nie myśleć. Bo papieros ma dać nam czas na zebranie myśli, ale nim zdążymy to uczynić zaczynamy spalać filtr i parzyć sobie palce. Kiedy przyjdzie chwila zrozumienia i pełnej świadomości, chęć oderwania się od samotności zaprosi starych, zaniedbanych znajomych. I mimo, że oni nie będą czuli tego, co Ty, będą próbowali mówić frazesy. Po godzinie słuchania pomyślisz, że za chwile zwariujesz. „IDŹCIE STAD DO CHOLERY!”

             Dziecko uwierzyło w miłość…kolejny naiwny bóbek. Zakochanie naobiecywało w zamian obietnic tego kogoś. Sami sobie naobiecywaliśmy. Łykaj teraz pastylki na odtrutkę zalanego brudem mózgu. Zacznij lizać swoje futro, bo czeka Cię za niedługo kolejna zakochana historia z Tobą w roli głównej i musisz mieć czyste futerko.
Kolejny naiwniak, który pomyślał, że lepiej jest wiedzieć więcej niż mniej. Jeśli chcesz nie zwariować musisz wiedzieć mniej! Nie pytaj, bo a n(u)ż ktoś Ci jeszcze odpowie.

              Teraz wlewaj do swego kielicha burgundowe wino. Słodkie, aż grzeszne. Pij i zapominaj z każdym łykiem. Zapominaj o tym jak czas stawał jak za pstryknięciem palców, kiedy byliście na osobności. Kiedy zapachy waszych ciał mieszały się namiętnie jakby miały to robić do końca istnienia tej planety. Teraz zachód Słońca jest taki samotny, jak nigdy. Zrozum, że miłości nie było – weź łyk. Zrozum, że to była fikcja – weź łyk. Zrozum, że tak jak Ty to stworzyłeś, tylko Ty nad tym panujesz - dolej. Upity tańcz z aniołami do nieprzytomności, brudząc ich cnotliwie czyste szaty burgundem. Niech wyglądają jakby wyszły z rzeźni, tam skąd Ty przychodzisz.

               Uniżony na twe przyjście, sprawdzam puls z namiętnością zegarmistrza. Nie wiedząc kim jesteś, trzymam się przy trwaniu. Wyswobodzisz mnie, boś po to się narodziła. Swe życie zachowuje na twoje przybycie. Omieć mnie wzrokiem, a ja podążę za tobą do kolejnej skarpy, którą teraz przebędę. Możesz łgać, ale potom został stworzony, byś karmić mnie mogła moimi wizjami. Niegdyś na klęczkach teraz w ramionach. Przyszłaś mi przeznaczona, ratując mnie, kiedym tego potrzebował. Przeszłości nie przeklinając, patrzę z trunkiem w dłoni ku wyspom przez Ciebie mi obiecanych. Teraz odpłyń dziadzie, przybądź dziecko. Tyś jest prawdą, którą tamta zmara tylko wydawała się być.
Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, udostępniania na fb,  lajkowania. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam 

3 komentarze:

  1. .brnij w To, brnij w to kurwa .... brnij brnij .......brnij aż się zesrasz!! póki nie dojdziesz do ściany. ....jak dojdziesz do ściany poczujesz, że umarłeś, że już nie ma nic i niczego.....i w tedy odrodzisz się na nowo, silniejszy i gotów na to by zacząć od początku Ktoś to kiedyś ładnie powiedział i zapadło mi w pamieć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. WULGARYZMY ŁADNIE NIGDY NIE BRZMIĄ (MOŻE CZASEM WYPOWIADANE MAJĄ SWOJE UZASADNIENIE....)
    PISANE PIÓREM ELEGANCKIEJ KOBIETY - PO PROSTU NIE NIE NIE !!!!!!
    Czyżby to moda albo chęć bycia oryginalną .............?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dusza poety... pięknie napisane. Ale głos zabiera kobieta. Taka,którą kiedyś poniżano i zmieszano z błotem setki razy. Ta,która odważyła się powiedzieć "dość!". Rozstanie nie zmieniło niczego. Byłam jeszcze gorsza,niz jako żona. Jakże ośmieliłam się wyjść "z raju"!? On,samiec alfa! A ja,taka mała kruszyna,nic nie znacząca się sprzeciwiła! Nie do pomyślenia! W drugą stronę działa tak samo,bo są i samice "alfa". Trudno się później poskładać, ponownie zaufać. Mimo starań,by nie przenosić własnych "chwastów" na czysty grunt,nie udaje się. Spakowany bagaż przeszłości stoi gdzieś w kącie,ale wciąż coś znajdujemy,co trzeba do tej walizy upchnąć. Innymi słowy- przenosi się bagaż doświadczeń. Własnej zatraconej, podeptanej godności. Mała iskra i wybucha pożar,choć obecny partner nic nie winien

    OdpowiedzUsuń