niedziela, 24 lutego 2013

Zdecydujesz się to przeczytać?


               Gdzie zaczyna się każda podróż? Ktoś mógłby powiedzieć, że kiedy wykupujemy wycieczkę w biurze podróży. Ktoś inny, że kiedy jesteśmy spakowani i gotowi do drogi. Ferdynand Magellan zapewne powiedziałby, że punktem rozpoczynającym podróż jest zebranie odpowiedniej załogi i pierwszy ruch śruby okrętowej.
Według mnie, każda podróż zaczyna się u nas w głowie. Zaczyna się od decyzji – Zrobię to!
Niedawno uświadomiłem sobie, jaka potęga tkwi w podjęciu zobowiązania, jakim jest decyzja. Od tej, oczywiście jest odwrót, co nie zmienia faktu, że to właśnie ona, jak nic innego, przybliża nas do celu.

               Człowiek zawsze wie, co ma ZROBIĆ. Wie, KIM chce się stać. Wie, GDZIE chce przebywać. Wie, Z KIM chce być. I wie, co chce ROBIĆ. Dlaczego więc tego nie robimy? Ktoś, kiedyś powiedział, że człowiek to istota, która chce się uczyć nowych rzeczy. Jedynym warunkiem tej nauki jest to, że musi już to umieć. Czyż to nie paradoks? Otóż nie. To zjawisko można wszędzie zaobserwować. Chcielibyśmy nauczyć się języka obcego, ale poddajemy się, bo sobie nie radzimy. Ale przecież to normalne skoro dopiero się go uczymy.
Chcemy być sprawni w publicznym przemawianiu, ale rezygnujemy z tego celu, bo jest zbyt ciężki do osiągnięcia; zbyt się stresujemy. Czyli, chcemy posiąść jakąś umiejętność, bez konieczności pracy nad nią. Najlepiej byłoby gdybyśmy już to potrafili - a to, jak sam wiesz, jest niemożliwe.
Ważne jest jednak to, żeby podjąć decyzję. Jej podjęcie świadczy o tym, że nie tylko chcemy coś zrobić, ale to zrobimy!
Często czegoś pragniemy, ale nigdy nie porywamy się na trud podjęcia w tym temacie jakiejkolwiek decyzji - by nadać marzeniom realny kształt. Podświadomie wiemy, że gdy ją podejmiemy, może nie być odwrotu i czekać nas będzie ciężka praca nad sobą. Więc robimy bilans zysków i strat, i nie decydujemy się na cokolwiek. Tym samym pozostajemy w swojej strefie komfortu, w której jest bardzo wygodnie; tak wygodnie, a zarazem tak nudno, że momentami chce się nam rzygać.
Ale powiedzmy, że podjęliśmy zobowiązanie, do zrobienia czegoś; do stania się kimś; do nauczenia się czegokolwiek. Gratulacje! Zrobiłeś krok pierwszy, którego nie robi nawet połowa ludzi, ale co wtedy? Czy teraz już tylko z górki? Nie. Przyda nam się wytrwałość, którą można zaobserwować u dzieci. Kiedy pierwszy raz wsiadamy na rower, to czy potrafimy przejechać choć metr bez utraty równowagi? Jasne, że nie! Czy to coś złego? Jasne, że nie! Wtedy nie istnieje coś takiego, jak porażka, jest tylko informacja zwrotna: co zrobiliśmy nie tak.  UCZYMY SIĘ. I próbujemy dalej. Jedyne co wtedy mamy, to nieodparta chęć, WOLA osiągnięcia celu! Nie mamy żadnych punktów odniesień co do jazdy na rowerze, nie jeździliśmy na żadnym innym pojeździe tego typu, a jednak staramy się. Próbujemy – upadamy, próbujemy –upadamy, próbujemy – i w końcu jedziemy. Przejeżdżamy 2 metry, które są zapowiedzią czegoś wielkiego.  
Ludzie tak bardzo boją się przegranej; tak bardzo boją się dezaprobaty i wyśmiania, że są w stanie zrezygnować ze swych marzeń tylko dlatego, by uniknąć wytknięcia palcem, czy poczucia, że coś nam się nie udało.

               Kolejną rzeczą, o której należy pamiętać jest to, że jeśli będziemy robić to, co zwykle, będziemy otrzymywać to, co zwykle. Chcemy, żeby nasze życie było wspaniałą przygodą i wyzwaniem, ale najlepiej jeśli nic nie musielibyśmy robić w tym kierunku. Tak się nie da, bowiem jeśli dać komuś innemu zestaw naszych zachowań, przekonań, decyzji, które podjęliśmy, to ta osoba znajdzie się z czasem tam, gdzie my znajdujemy się obecnie. Co to dla nas oznacza? A no, że musimy zmienić nasze zachowanie, jeśli chcemy zmienić nasze życie. Nie da się schudnąć, jeśli nie przejdziemy na inny sposób odżywiania. Nie da się dobrze grać na gitarze, jeśli w planie naszego dnia nie uwzględnimy lekcji muzyki – czyli nie będziemy na niej grać.

               A teraz ciekawostka. Czy wiesz, że decyzje podejmujesz co parę chwil? Przecież zdecydowałeś się, by przeczytać ten felieton; zdecydowałeś, by puścić muzykę na innej stronie, by przyjemniej Ci się czytało - klik i zdecydowałeś się, by w ogóle włączyć komputer. Możesz powiedzieć, że wcale nie podejmowałeś takich decyzji - a jednak. Te nieświadome wybory kształtują nasze życie tak samo, jak ich świadome odpowiedniki. Brak decyzji, to również decyzja: „E, jednak tego nie robię, nie chce mi się, to za trudne”.

               Co więc zrobić? Przejąć kontrolę nad swoimi wyborami! Jedząc czekoladkę wybieramy – chwilową przyjemność, czy szczupłą sylwetkę? Nie idąc na trening wybieramy – lenistwo, czy zdrowie wraz z zadbanym ciałem. Wszędzie są wybory, wszędzie jest walka jednego z drugim.
Uświadomienie sobie, tylko tego, że to my sami mamy całą moc, że tylko od nas należy siła kształtowania naszego życia jest…olśnieniem?
Lubimy bardzo często zrzucać winę na kogoś innego, kiedy wcale tak nie jest. Obwiniamy za nasze życie, za nasze złe wybory innych. Ale czy oni rzeczywiście trzymają sznureczki przywiązane do naszych kończyn? Czy mogą rzeczywiście za nie pociągać? NIE! Zerwij te wymyślone przez Ciebie łańcuchy czym prędzej! Wzięcie odpowiedzialności za swoje życie z jednej strony jest trudne, bo nie ma kogo obwiniać za złe, ale pamiętaj, że druga strona medalu błyszczy się po stokroć bardziej, bo teraz już wiesz, że to Ty decydujesz- nikt inny.
Masz w sobie siłę kształtowania swojej przyszłości! I to wszystko masz pod ręką. To wszystko jest już w Tobie! Ktoś może nam doradzić, możemy kogoś posłuchać, ale czasy niewolnictwa minęły i ostateczny wybór należy wyłącznie do nas – powtórzę: 
OSTATECZNY WYBÓR NALEŻY WYŁĄCZNIE DO NAS.
Nie możemy jednak brać odpowiedzialności za wszystko, co wydarza/wydarzyło się w naszym życiu. Na pewne sprawy nie mamy wpływu. Nie możemy zadecydować, jak w filmie „Mr. Nobody” w jakiej rodzinie się urodzimy. Nie możemy wybrać, gdzie przyjdzie nam mieszkać, jak będziemy wyglądać i co inni ludzie będą myśleć i robić. Zrzuć z siebie odpowiedzialność za rzeczy, na które nie masz wpływu – to takie wyzwalające!
Zadaj sobie pytanie: Czy mogłem tego uniknąć? Nie, nie, nie rozumiesz mnie. CZY NA PRAWDĘ MIAŁEM NA TO WPŁYW, A PRZY TYM, CZY MIAŁEM ZŁĄ INTENCJĘ?
Jeśli odpowiedź jest negatywna, to przestań się samobiczować.
Podejmij decyzję – Przestaję o tym myśleć, i tak nie mam na to wpływu.
Dzięcioł zwany wyrzutami sumienia będzie stukał dziobem o naszą głowę tak długo, aż się przebije i spowoduje jeszcze większe spustoszenie.

               Decyzja to narzędzie, którym dysponuje każdy z nas już teraz. Można ją odnieść do każdej sytuacji życiowej, dlatego nie rozpisywałem się o konkretnych przypadkach, iż za jej pomocą możesz uwolnić się od toksycznej znajomości, czy odwrotnie: nawiązać wspaniałą relację z kimś, na kim Ci zależy. Uświadom sobie, że Twoje życie spoczywa w TWOICH troskliwych dłoniach, jak pisklę, które właśnie wypadło z gniazda. Zaopiekuj się nim, bo nikt inny za Ciebie tego nie zrobi. A kiedyś wyrośnie z niego piękny ptak, który będzie szybował ponad chmurami – tylko dlatego, bo ktoś, kiedyś podjął dobrą decyzję…zdecyduj więc sam, czy chcesz, by Twoje życie zaczęło szybować tam, gdzie zawsze marzyłeś.     

Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, udostępniania na fb,  lajkowania. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam

środa, 20 lutego 2013

Niepisane zasady dot. partnerów naszych przyjaciół Cz. II



A oto druga część zasad pisanych z przymrużeniem oka, na temat tego czego nie robić, a może co robić? Zdecydujcie sami... 

Zasada #6 
Nie chwal się przed nikim wcześniejszą, bliższą znajomością.

               „Słuchajcie chłopaki, dziś wam kogoś przedstawię. Nie wiem co z tego będzie, ale na razie wszystko wskazuje na to, że ta dziewczyna zostanie na dłużej, więc zachowywać mi się gnomy!”
I mija godzina, pojawia się Ona. Dziewczyna jak każda inna, witacie się, a Ty rzucasz luźne: „My się chyba skądś znamy”. Wszyscy się śmiejemy, żeby po paru chwilach dotarło do Ciebie, że Ty ją rzeczywiście kojarzysz!
Co robić? W pierwszej kolejności musisz zatamować krwotok z nosa. Po chwili, kiedy już dojdziesz do siebie i odzyskasz przytomność, siedź i zachowuj się normalnie, jakby nigdy nic. Ona Cię na pewno pamięta i pewnie nie ma zamiaru robić z tej wiedzy użytku. Nie ma co zapisywać się na kurs hipnozy w celu czyszczenia pamięci ludziom. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr.
Tylko o jaki rodzaj znajomości może chodzić, hmm?
Jeśli natomiast byliście parą w podstawówce – czyli byłeś tzw. nosidełkiem jej plecaka i worka z butami i nie robiliście nic zdrożnego w przerwach między lekcjami, to możesz się pochwalić! Chociaż…

Zasada #7 
Pożegnaj honorowo czas spędzony razem

               Jeśli Twój najlepszy przyjaciel/przyjaciółka znaleźli sobie kogoś, niestety ale nie będziecie spędzać ze sobą już tyle czasu co dawniej. Najbardziej widać to po nas mężczyznach. Kiedy nie mamy kobiety, zawsze jest czas żeby gdzieś wyskoczyć, umówić się kolegami na przysłowiowe piwo. Kiedy zjawia się ona, nasz znajomy umiera, odchodzi w przeciwnym kierunku i tyle go widzieliśmy. Czasem, ktoś, kiedyś, gdzieś wspomni, że był taki ktoś, nikt już nie pamięta jego imienia, twarzy, jest jak Yeti, wszyscy o nim słyszeli ale nikt nie widział.  
Co lepszy kolega zjawi się od czasu do czasu, w przelocie, na chwilę.
Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu jesteśmy z kimś, na kim nam zależy, więc chcemy spędzać z tym kimś jak najwięcej czasu.  
Ale nie ma co usuwać kontaktu z telefonu, bowiem on, nasz znajomy - przyjaciel, wróci do nas, kiedy związek nie wypali. Odezwie się sam żeby się spotkać. I bądźmy wtedy wyrozumiali. Przyjmijmy pierdołę z otwartymi rękami, tylko w żartach wypominając mu, że łkaliśmy niczym dziewięciolatka, której pani w szkole nie pozwala wciąż, a wciąż pisać w zeszycie w grube linie.   

Zasada #8
Po zerwaniu naszego przyjaciela z dziewczyną, zapomnij o przyjaźni z nią.

              Kiedy on zrywa z kobietą, albo poważniej: ona z nim; Twoja znajomość z ową dziewczyną, czy byłym chłopakiem Twojej przyjaciółki musi zostać rozstrzelana. Trzeba ją zakopać w ogródku, trzeba pozbyć się jej śladów z facebooka, a już na pewno z pamięci – żyjemy tak jakby nigdy wcześniej nie istniała.
„Ale dlaczego? Przecież ja chce!”
No way!
Zawsze kiedy ludzie ze sobą zrywają, pozostaje uczucie rozgoryczenia, żalu, smutku. Ale można rozstać się też bez tych emocji…tylko to nie takie proste, prawda?
Więc kiedy oni już nie są razem, Twój znajomy, ze względów na wieloletnią przyjaźń ma nadzieję, że będziesz trzymał jego stronę, że opowiesz się za nim. Dalej, w grę może wchodzić tu również czysta zazdrość o byłą/byłego – przecież to my znaliśmy wcześniej naszego znajomego. I trzy, „A nuż oni ze sobą będą!”  Kto by przeżył sytuację, w której nasz przyjaciel i nasza była są razem. W tym momencie tracimy dwie znajomości za jednym razem. Może jednak jesteśmy na tym poziome ewolucji, na którym zrozumiemy taką sytuację i pogodzimy się z tym stanem rzeczy…może. A na razie pozostaje nam zapomnienie o tym kimś, dla naszego i znajomego zdrowia psychicznego.

Zasada #9 
Nie sabotuj swojego znajomego

               Pamiętaj, jeśli ona wyraża się o nim źle, urwij temat. Nie chcesz rozmawiać o swoim znajomym za jego plecami, kiedy on nie może się bronić. Nie musisz wkładać waty do uszu i krzyczeć na cały głos „Lalalalala”, biegając w kółko ale powiedz: „Zmieńmy temat” albo „Nie chce o nim rozmawiać bez niego”. To pokazuję tylko Twoją siłę charakteru i to, że szanujesz swoich przyjaciół. Bowiem gdy ktoś obgaduję kogoś w Twoim towarzystwie, to czy nie zapala się czerwona lampka, że jeśli Ciebie nie ma w pobliżu, to równie dobrze Ty możesz być głównym bohaterem „Baśni tysiąca i jednej nocy”?
Tu również pojawia się "trzymanie języka na kłódkę."
Wiem, że pachnie to solidarnością plemników, tudzież jajników ale nie warto wszem i wobec dzielić się interesującymi faktami na temat, co złego zrobił Twój ukochany/ukochana kiedyś czy niedawno.
Co wydarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas jak mawiają Amerykanie.

Zasada #10 
Nigdy nie podrywaj dziewczyny/chłopaka swojego kolegi/koleżanki.

              Niby takie oczywiste, a jednak… zdarza się. Trzeba powstrzymać chuć, wziąć zimny prysznic albo jak zwykł mówić mój znajomy: zrobić kilka pompek. Wiem, wiem. Ona jest taka fajna, przecież zatrzymamy to w odpowiednim momencie. Nie! Po co w ogóle w to brnąć? Dla chwilowego dowartościowania się, poprawienia sobie nastroju flirtowaniem z kimś atrakcyjnym? Jest tyle pięknych kobiet – człowieku jesteś w Polsce! Do wyboru, do koloru. Więc zajmij się inną, cudowną dziewczyną, bo te, też szukają fajnych mężczyzn.
A co jeśli to jego dziewczyna czegoś od nas chce? Powiedz, że jesteś bezpłodny, że nie masz czucia od pasa w dół, że jesteś zakochany w żonie i pięciorgu swoich dzieci! Chociaż owoc zakazany może lepiej smakować… więc najlepszym sposobem jest zapięcie pasów, sprawdzenie mocowań spadochronu, wciśnięcie czerwonego guzika i katapultowanie się czym prędzej z owych okoliczności, „Paaa”.
Zdrada często wynika ze znalezienia się w określonych okolicznościach, z określoną osobą, w określonym czasie – wszystko się nakłada i… więc jeśli nie chcesz być ubrudzony mąką, nie idź do piekarni.

Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, udostępniania na fb,  lajkowania. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam 

x

piątek, 15 lutego 2013

Niepisane zasady dot. partnerów naszych przyjaciół Cz. I


              Wszędzie są zasady gry. Można powiedzieć, że psują one całkowicie przyjemność z „freeridu”, ale cóż począć. Może w niektórych aspektach życia są reguły, które swoją etymologią uzasadniają swój byt. Są ważne, nie można o nich zapomnieć, bo wszystko zacznie się sypać. Są jak jajka w cieście (choć czy to dobry przykład? Ja jestem weganem i wiem, że można je z łatwością zastąpić czymś innym). No dobra, to reguły te są jak cement w budowli naszego życia. Ja choć sam uważam, że zasady są tylko kwestią czasu, a ich ustanawianie jest li tylko po to, by była jeszcze większa frajda z ich łamania, to mam zamiar opisać tu 10 zasad na temat, który brzmi:
Zakazane zachowania dotyczące życia uczuciowego naszego znajomego.

I od razu uprzedzam, będzie mało poważnie…

Zasada #1
Nie swataj

               Jakaż to cudowna i dobroduszna czynność. Pomagamy bowiem znaleźć naszemu koledze, koleżance kogoś do kochania (to słowo jednak ma wiele znaczeń). Czy to naprawdę takie dobre? Pomyślmy przez chwilę. Nie. Nie rób tego bracie i siostro! Czemu?
Na początku jesteś wychwalany pod niebiosa, że dzięki Twojej pomocnej dłoni Kupidyna, na świecie pojawiła się kolejna zakochana para. Darwin jest Ci wdzięczny za ich przyszłe potomstwo, które zasili ekosystem, a i na nasze emerytury będzie miał kto pracować.
A tym czasem tygodnie, miesiące, lata mijają i… break up.
Kto jest za to odpowiedzialny? Ona, bo nie potrafiła iść na kompromis? A może on, bo przestał okazywać zainteresowanie partnerką? Nie, nie. Winny jesteś Ty, zły człowieku! Gdybyś ich nie poznał, nie wyswatał, to dziś byliby szczęśliwymi ludźmi. A tak, masz na sumieniu dwie duszyczki. Pamiętaj, winny nie jest złodziej, który dokonał włamania, winny jest konstruktor kłódki, którą dało się łatwo otworzyć!

Zasada #2
Rozmawiaj wyłącznie przez pośredników z chłopakiem/dziewczyną swojego kumpla lub koleżanki.

               Czy rzeczywiście nie mogę napisać sms’a albo napisać na fb do dziewczyny mojego przyjaciela? Oczywiście, że nie! Nie bądź głupi, chcesz zostać zabity? Tak się nie godzi! Odradzam. „Ale nawet jednego sma’a z ważnym pytaniem?” Ani! Ilość dozwolonych kontaktów z jego dziewczyną jest wprost proporcjonalna do Twojej atrakcyjności. Im przystojniejszy jesteś, im bardziej ona Cię lubi, im jesteś zabawniejszy, tym mniej możesz się do niej odzywać. Jeśli ona mówi: „Fajny ten Twój kolega” (co bystrzejsza Pani wie, że takich słów nie wypowiada się na głos) – no to już wiesz. Wyrok braku kontaktu zapadł. Czy to znaczy, że nie możesz w ogóle z nią rozmawiać? Oczywiście, że nie. Możesz, ale tylko przez Agencję Wywiadowczą, która prześwietli Twoje wiadomości, ustali ich intencję i może przekaże je swojej ukochanej.
Zasada działa vice versa do Pań.

Zasada #3
Jej chłopak/jego dziewczyna są najpiękniejsi na świecie.

               Patrzysz na nią i patrzysz na niego i się zastanawiasz ”Czy ja pod jakimś złym kątem patrzę, że nie widzę tego, że ona jest atrakcyjna?”
Nie bracie, patrzysz pod dobrym kątem. Ona, delikatnie mówiąc, zwyczajnie w świecie nie jest najpiękniejszą kobietą jaką widziałeś (wersja dla kobiet: „Tak, jest szpetny”)
No więc co zrobić? Nic! Jeśli chcesz powiedzieć koledze, dać mu nawet delikatnie do zrozumienia, „najdelikatnieniuniej”, że ona nie jest ładna, to lepiej szykuj paszport, bo musisz opuścić kraj! Mężczyźni są tak czuli na tym punkcie, że aż piecze. Co jest jednak tajemnicą tego, że ona jest dla niego muzą? Ano miłość jest niewidoma, ociemniała jak starzec z białą laską na pasach. Więc mógłbyś wziąć ją pod rękę i przeprowadzić przez to przejście ale…ona wcale nie chce. Bowiem (uwaga zdradzam tajemnice [nikomu nie mówić]) faceci w głębi serca wiedzą, że ona nie jest najcudowniejsza, ale gra pozorów musi być zachowana – więc drzemy mordę na cały świat: „Ona jest najpiękniejsza!” I lepiej nie bądź tym, kto powie: „Zamknij się stary!”.

Zasada #4
Słuchamy, słuchamy i nie doradzamy.

              Ileż to razy nasza koleżanka wypłakuję się nam w ramie, że ON jest taki zły, że te okruszki, jak te kanapki robi, to wszędzie po kuchni się to wala, że matki mojej mi nie kocha, że jak do pokoju ona wchodzi znienacka, to monitor komputera odruchowo zasłania i w ogóle źle. Co wtedy robimy? Milczymy, kiwamy głową w odruchu zrozumienia (lekko w górę i lekko w dół), mówimy yhm, aha, rozumiem.
Jak chwali, że on taki pewny siebie, że w Tesco to umie powiedzieć na głos żeby drugą kasę otwarli, że w łóżku to jak opętany, że trzeba chodzić spać z napojem izotonicznym żeby uzupełnić wypocone elektrolity, to też TYLKO słuchamy. Dlaczego? Bo jak zaczniesz go również chwalić, to pojawi  spojrzenie Twojej przyjaciółki mówiące: „Zapomnij! He’s mine. Only mine!”. Lana Del Rey powiedziała: „Dziewczyny nigdy nie będą przyjaciółkami na sto procent, bo walczą o to samo, o mężczyznę, a tu reguł nie ma”. Można się z nią zgodzić, albo nie, co nie zmienia faktu, że jak zaczniesz wypowiadać się w samych superlatywach o facecie swojej koleżanki to…hm, ona może przestać być Twoją koleżanką?  
A co do mężczyzn chwalących swoje kobiety? Co mam począć, kiedy wysłuchuję listy jej zalet? PRZYBIJ MU PO PROSTU PIĄTKE!

Zasada #5
Nie krytykuj zachowania swojego znajomego w stosunku do jego ukochanej.

             Ktoś kiedyś powiedział: „Co komu do domu, jak chata nie jego?” I ten ktoś miał rację. Często zdarza się, że bardziej interesujemy się współżyciem znajomej pary. Wtedy jesteśmy niczym Doctor Love. Tylko, że do lekarza pacjent przychodzi z własnej, nieprzymuszonej woli. Lekarz sam do pacjenta nie przychodzi. Więc i my na siłę nie próbujmy leczyć. Nikt nie chce słuchać naszego wymądrzania się w nie swojej sprawie, bo i my tego nie lubimy.
A już najgorsze, co możemy zrobić, to skrytykować to, co zrobił nasz znajomy. Jesteśmy wtedy, jakby to ująć…WROGIEM! Nie zwracaj komuś uwagi, a będziecie znajomymi przez długi czas. Nie ucz kogoś na temat jego związku, nawet, jeśli ludzie lubią o tym słuchać, skoro to nie Twój związek. Wszyscy mówimy, że cenimy konstruktywną krytykę, ale zawsze narzekamy, że kiedy ktoś zwraca nam uwagę, to robi nam to na złość. Spójrzmy prawdzie w oczy: 1. Każda krytyka jest konstruktywna, nawet jeśli tego nie dostrzegamy (oczywiście wyłączając „hejtowanie”) 2. Nikt nie lubi być krytykowany.
Więc jeśli Twój bloczek recept jest wypełniony zaleceniami co do uzdrowienia miłości Twoich znajomych, spuść go lepiej w toalecie.

Kolejne 5 reguł w następnym felietonie, zapraszam serdecznie do wpisywania w komentarzach swoich reguł.

CDN…

Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, udostępniania na fb,  lajkowania. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam 

sobota, 9 lutego 2013

Choróbsko (nie tylko) XXI wieku - KOMPLEKSY!


              Podobno każdy człowiek je ma. Kiedy ktoś twierdzi inaczej, próbuje mu się wyperswadować, że, albo kłamie, albo pewnie sobie ich nie uświadomił, bo przecież nikt nie może być doskonały.
Jaki jest ich cel, patrząc z praktycznego punktu widzenia? Ano są całkowicie niepotrzebne, zupełnie jak wyrostek robaczkowy, czy migdałki, ale zamiast je wyciąć, jak wyżej wymienione organy, pielęgnujemy je, by stawały się coraz większe, a tym samym bardziej nas denerwowały. O czym mowa? Mowa o naszych wrogach na drodze do akceptowania się – o kompleksach. Jest ich tak wiele rodzajów, jak wielu ludzi nosi nasza piękna planeta.
Skąd się biorą? Po co nam one? Czy możliwe jest, by w ogóle ich nie mieć, bądź się ich w końcu pozbyć?

               Kompleks to pewna wrażliwa sfera dotycząca naszej osoby. Ta sfera może dotyczyć naszej fizyczności, naszego charakteru, umiejętności, czy jakiegokolwiek innego aspektu życia. Kompleks to nie umiejętność pogodzenia się z rzeczywistością. Im skrzętniej go ukrywamy, tym mocniej odbije się na naszej psychice, gdy ktoś go wyciągnie na światło dzienne. Stąd przewrażliwienie na jego punkcie, które charakteryzuje jego właściciela.

Jeśli jesteś mężczyzną, nie oceniaj więc kobiet żadnymi skalami, cyferkami. Każda kobieta jest wyjątkowa! Video na ten temat - click.

               Teraz ważne pytanie. Kiedy pojawia się kompleks? Zamknijmy oczy i pomyślmy przez chwile nad tym, analizując przeszłość ( jeśli nie masz kompleksów – w co szczerze wierze! – nie musisz tego robić). Czy kiedy byłeś w szkole podstawowej uważałeś, że masz mało męski zarost? Albo kiedy chodziłaś do przedszkola, miałaś wrażenie, że masz za małe piersi? Odpowiedź znasz. Brzmi ona NIE. Dlaczego podaje tu tak transparentne przykłady?
Bo to pierwszy aspekt kompleksu – są one różne, na różnych etapach naszej egzystencji. Chłopcu broda do niczego nie jest potrzeba, więc nie zaprząta mu ona głowy, tak samo jak nie występuje problem braku piersi u małej dziewczynki.
Możemy się więc go nabawić, kiedy jesteśmy w grupie docelowej jakiegoś wymagania. „Posiadaj kaloryfer na swoim brzuchu!”- krzyczą reklamy siłowni skierowane do dorosłych mężczyzn. „Musisz mieć lalkę, która płacze w ośmiu językach!” – twierdzą producenci zabawek, szepczący swój przekaz do małych dzieci. Kompleksy mają swój target – ale są i kompleksy uniwersalne. To, że nie są one permanentne – od urodzenia do śmierci - świadczy tylko o ich abstrakcji.

               Czy zauważyłeś, że często zdarza się, że znamy kogoś kto ma cechę, którą MY uważamy za powód do posiadania na tym punkcie kompleksu, ale osoba ta w ogóle nie ma z tym problemu, nie przejmuję się tym? Dlaczego?
Tu witamy się z kolejnym, drugim, aspektem kompleksu: Porównywaniem się do… 
Czy mógłby istnieć kompleks spowodowany nieśmiałością, jeśli nigdy byśmy nie wyszli z domu? Raczej nie, bo nie mielibyśmy punku odniesienia – co jest śmiałością, a co nią nie jest. Czy dziewczyna mogłaby mieć kompleks z powodu braku posiadania markowych ubrań, jeśli by nie widziała ich reklam, koleżanek noszących je na sobie? W to również powątpiewam. Kompleks pojawia się bowiem wtedy gdy myślimy: „Powinienem mieć to i to, bo inni to mają, bo ktoś powiedział, że powinienem to mieć lub nie”. Jeśli jednak „tego” nie mamy, albo nie wyglądamy w określony sposób, albo nie zachowujemy się tak ,a nie inaczej, to pojawia się dysonans. Wzorzec został w Tobie tak silnie zaszczepiony, że po pierwsze myślisz, że to Ty go stworzyłeś, a po drugie, kiedy do niego nie pasujesz pojawia się wewnętrzny konflikt. Pojawia się uczucie rozgoryczenia: „Dlaczego wyglądam tak, a nie jak kobieta z czasopisma?”, „Czemu nie mam takiego samochodu, jak mój przyjaciel?” – bowiem gdybyś nie widział o istnieniu takiego samochodu, czy nie czytała czasopism z wyretuszowanymi fotografiami ( miałem styczność z fotografami i retuszerami, których efekty są niesamowite, nawet jeśli wydaje nam się, że zdjęcie jest nie dotknięte programem komputerowym) nie miałabyś odniesienia, a tym samym nie porównywałabyś się do kogoś, kto „to coś” ma lub wygląda w określony sposób.

Ale ucieknijmy lekkim truchtem od reklam i konsumpcjonizmu. Bowiem porównujemy się też do mężczyzn/ kobiet na ulicy, do naszych znajomych ze szkół, z pracy. Tu mechanizm jest identyczny. Kompleks pojawi się tylko wtedy gdy zaczniemy się porównywać.
Jesteś jedynym swoim egzemplarzem, wyglądasz tak, jak wyglądasz, uczysz się nowych umiejętności troszkę wolniej niż inni etc., ale to TY! Taki już jesteś. Gdyby samochody mogły mówić to już słyszę jak nowe Ferrari przyjeżdża do salonu samochodowego i wypłakuje się w ramię sprzedawcy, bo to nowe Porsche jest szybsze, bo ma wyższy moment obrotowy. Sprzedawca mógłby powiedzieć, że i tak jesteś świetnym samochodem, ale biedne auto podniosło by jeszcze większy lament twierdząc, że to nie ma znaczenia, że liczy się tylko prędkość maksymalna.
Gdybyś urodziła się na  bezludnej wyspie z krzywym nosem, to ów nos nie byłby krzywy, nie byłoby problemu do momentu gdybyś nie spotkała innych ludzi, którzy mają „inne nosy” – proste. Dopiero wtedy mogłabyś stwierdzić, po porównaniu się z innymi, że Twój jest...krzywy? Ja osobiście uważam, że Justyna Steczkowska jest piękna, nie pomimo, tylko dzięki swojemu nosowi.
Pytam się więc: KTO POWIEDZIAŁ CO JEST DOBRE!? Bądź sam dla siebie wyznacznikiem. Bądź genialnym samochodem w swojej klasie. Oczywiście stawanie się lepszym jest ważne, nie można przecież spocząć na laurach. Odpowiedz jednak sobie najpierw na pytanie: czego TY chcesz, a czego nie masz zamiaru tolerować. Bowiem dowiedzenie się tego, czego w życiu nie chcemy, oszczędza nam tyle samo czasu, co zdobycie wiedzy na temat tego, czego pragniemy.

               Japonia. Kraj kwitnącej wiśni. Piękny, uspokajający krajobraz, a w oddali malutki budynek – sala gimnastyczna. Zza jej drzwi dobiegają odgłosy najprzystojniejszych i najbardziej pożądanych mężczyzn tego kraju – sumitów. Nie jakichś gibkich karateków czy judoków, ale otyłych mężczyzn pochłaniających dziennie wiele tysięcy kalorii.
Teraz Czarny Ląd i ozdoby ciała będące drewnianymi kołami wsadzanymi sobie przez tamtejsze kobiety w wargi. Czy to seksowne dla europejczyka, tak jak dla afrykańskiego mężczyzny? Nie. Ale tamtejsze kobiety to mało obchodzi.
Zmierzam do tego – o ile sam już na to nie wpadłeś – że kompleks jest subiektywny. Pełni rolę kulturową. Jest odpowiedzią na konwenans, który obowiązuje tylko tu, teraz. Nie ma bowiem obiektywnego wzorca piękna. To co dziś jest piękne, jutro może już takie nie być i na odwrót. Nie było słownikowej definicji, co to znaczy dobrze grać na gitarze – a nawet jeśli by była w latach przed rokiem 1969, to Jimi Hndrix z pewnością by się w niej nie zmieścił. Ale czy to powoduje, że był złym gitarzystą? Wykluczone. On miał swój styl, gitara go wyrażała, to on stworzył zasady, a nie podlegał obowiązującym. Bądź jak on, bądź prekursorem.
Dziewczyna która wygląda podobnie do Kate Moss, a wcześniej by jej nie widziała i nie znała by wiedzy na temat tego, że ów modelka jest ikoną piękna (ja się jednak nie daje przekonać) mogłaby się sobie nie podobać, bo „standardy” są inne. Kiedy jednak widzi kogoś kto nagina te standardy i sam siebie określa, to zaczyna się akceptować. Ale czy musimy czekać na takiego kogoś? Czy nie możemy sami być jak Jimi czy Kate?

               W ostatnich zdaniach użyłem nie bez powodu słowa akceptować, a nie, tolerować. Tolerancja zakłada, że coś się nam nie podoba, ale tolerujemy to z jakiegoś powodu – definicja bardzo zbliżona do definicji kompleksu, bowiem nie lubimy czegoś, ale co począć? – jakoś trzeba z tym bagażem żyć. A stąd już bardzo blisko do nie tolerancji. Świadomie więc napisałem o akceptacji, którą jak znajdziemy dla siebie, odkryjemy się na nowo. Akceptacja, nie tolerancja! A czy Ty widzisz różnicę?
Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, udostępniania na fb,  lajkowania. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam 

wtorek, 5 lutego 2013

"Pożegnania nigdy nie były moją mocną stroną..."


- Chcę byś wiedział, że za złe nie będę Ci miała jeśli pozwolisz się oczarować innej kobiecie. Chcę byś…

- Przecież ja… – zastopował jej słowa.

- Ciiiii… Już. Spokojnie Najdroższy. Daj mi wyszeptać ostatkiem sił słowa, które jak ptaki uwięzione w klatkach czekają na uwolnienie, bo nie wiem, czy będzie mi dane je później wypowiedzieć

- Ależ będzie, zapewniam Cię, że będzie – próbował obiecać coś, czego i anioł nie mógł obiecać, a los nie mógł spełnić

- Może będzie, może nie. Ja nie chce o tym.
Widzisz, lepiej niż moja matka znasz mnie . A matka to osoba która pierwsza po Bogu widziała mnie nagą, bezbronną, gdy szpitalny chłód witałam płaczem. Widziała jak walczę ze światem o postawienie pierwszego kroku. Wiedziała kiedy łkałam mimo, że łzy swe skrzętnie za maską nie wzruszenia próbowałam ukryć. A pomimo tego, nawet iskry płomienia którym darzę Ciebie nie mogła ujrzeć. Bo im mocniej ów płomień zarezerwowany był dla Ciebie, tym ważniejszy dla mnie się stawał.
A ja? Ja od życia niczego nie chciałam. Przyszłam tu z woreczkiem tak małym, by ciężarem dla mnie nie był kiedy go napełnię.  Dawałam się zaskakiwać, a nie udawałam, że wiedziałam. Byłam szczera, choć solenną cenę za słowa niezbrukane fałszem musiałam płacić. I żyłam kiedy mogłam, ale i umierać mi przychodziło. I tak, umarłam kiedy Cię spostrzegłam, byś za chwil parę, tchnął we mnie na powrót esencję Świata.  Powiadają, że miłość, ta natarczywa, wpraszająca się bez zaproszenia od pierwszego spojrzenia, nie może istnieć. Jakież to smutne, czyż nie? Czym więc moje uczucie jest dla nich? Sumą hormonów, wyładowań skrzących się na autostradach neuronów? Niech i tak będzie. Definicje zawsze bowiem są wtórne dla słów, które są panami. Nie bądźmy więc jak wieczne pióra. Choć piękne, szlachetne i z przeznaczeniem dla jednej jedynej dłoni są tylko narzędziami jak młot czy gwóźdź. Kiedy w ręku dzierżysz list, o narzędziu nikt nie wspomina, choćby ze złota wytopione było. Po latach ostoi się papier z tuszem na niego naniesionym - niedrogim, nie bezcennym. Ale to i tylko papier, bez słów nic nie znaczący. Ale aż papier, bo kawałek czyjeś duszy skrywa.

Mógłbyś mnie poczęstować papierosem? – wyszeptała

- Ale tu nie można palić, szpital, sama wiesz, nie wolno, i szkodzi…- próbował wyperswadować to tlącej się na łóżku miłości

- Proszę, przecież mnie nie wyrzucą – odparła delikatnie

- Ale to może się nie spodobać osobom z sali…

- Chłopcze, przestań zrzędzić i odpal tej pięknej dziewczynie tego papierosa, bo ja zaraz to zrobię – odezwała się starsza pani z łóżka po przeciwnej stronie pokoju.

Uśmiech prześlizgnął się przez jej bladą twarz. A jej oczy; jej oczy niczym dwa wszechświaty wypełnione konstelacjami nigdy nie odkrytych gwiazd skrzyły się na jego widok. Kiedy coś mówił, kiedy tarł podbródek, jak miał to w zwyczaju, kiedy marszczył brwi ze zdenerwowania, by zaraz dołeczki uśmiechu wygrały bitwę z czołem marszczonym w rytm niezadowolenia.
Zapach, jeszcze nie podpalonego, winogronowego tytoniu uniósł się wokół otwartej papierośnicy.

- Mówiłam Ci jak kocham ten zapach?

- Wiele razy. Tak wiele, że i ja go pokochałem. – odpowiedział wyciągając zapalniczkę.

Po kilku ruchach krzemieni, pojawił się niebieski na spodzie, przechodzący z żółtego w biały płomień, oświetlający twarz kobiety.

 - Czy pamiętasz te sceny z filmów, kiedy wszystkie światła wokół bledną, by nakierować się całą swą mocą na parę zakochanych?

- Tak. – odpowiedział – a i czemu o tym wspominasz?

- Bo właśnie teraz widzę; zdołałam dostrzec, że bez Ciebie wszystko było przyćmione, zamazane. Ale światło znikąd się pojawiło. Światłem byłeś Ty. Może nie dla wszystkich, może dla nikogo innego, ale czy to nie nadaje Ci większej wartości w moich oczach?
I tylko zastanawiam się, czy Twoje światło jest jak promień Słońca, który kiedyś przestanie istnieć, nie dziś, nie za rok, a za milion lat? Czy jak zapałka zgaśnie, kiedy korpus się jej wypali, parząc palce człowieka przypominając mu jaka moc w owym kawałku drewna jest skrywana? A może na wieki nie zgaśnie, a moja obecność, tu, na ziemi, do niczego potrzebna nie będzie.
Człowiek który płaczem powitał ten świat, płaczem go żegna. Nie dlatego, że się boi, ale dlatego, bo smutno, bo żal. A ja; a ja pogodziłam się z nie pogodzonym, wbrew mnie, bowiem los za mnie wybrał. I choć słowa są kajdanami dla emocji to wiedź, że…kocham Cię nad życie.
A miłość moja do ciebie zamiast utrudniać rozstanie, pozwala się nie bać, tuląc mnie w swych obiecujących spokój ramionach.

Kiedy dziewczyna zdołała zasnąć, mężczyzna wsiadł do samochodu i udał się do ich mieszkania po pluszową zabawkę, która towarzyszyła dziewczynie od maleńkości. Jechał szybko, bo chciał być przy niej kiedy otworzy oczy. Mimo ciemności panującej na zewnątrz, droga była jaśniejsza niż zwykle, może przez latarnie uliczne, a może przez pełnie srebrzystego romantyka.
Po zabraniu maskotki z sypialni, wszedł do pokoju, usiadł w fotelu by na chwilę dać odpocząć ciału. Kiedy tak siedział, przypomniał sobie o ukochanej, która mogła się za chwilę obudzić. I kiedy miał już wstać, nagle poczuł znajomy zapach. W powietrzu unosił się aromat winogron i dymu... a łzy spłynęły mu po policzkach…

Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, udostępniania na fb,  lajkowania. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam