poniedziałek, 31 marca 2014

Przytłoczony cudownością.

               W idealnym mieszkaniu mieszkał idealny mężczyzna. Miał idealnie pościelone łóżko, z idealnie wykrochmaloną pościelą. W idealnej pracy zarabiał idealną sumę pieniędzy, by wydawać je na idealny styl życia. Ktoś mógłby powiedzieć: nuda, ale on zwykł mawiać: perfekcja.
               Pewnego dnia zjawiła się ona. Idealna. Ciało doskonałe, bez żadnej skazy. Umysł oczytany, chłonny, otwarty, kreatywny - idealny. Maniery zapierały dech w piersiach, a jej cudowna mowa ciała i ton głosu doprowadzały do szału nieidealnych mężczyzn.
W idealnym łóżku mężczyzny dawała mu idealne orgazmy, by nad ranem robić najsmaczniejsze śniadania jakie mężczyzna w życiu jadał. Były lepsze od maminej, prawie doskonałej, kuchni.

               Czas płynął, a mężczyzna z wiekiem coraz dosadniej zauważał, że on sam nie jest idealny. Nie ma już idealnego ciała. Włosy zaczęła przeczesywać srebrzystość, skóra truchlała się zmarszczkami, a oczy coraz częściej przywdziewały okulary. Wciąż nie panuje nad gniewem, pychą i lenistwem. Świat, który stworzył wokół siebie nijak odzwierciedlał jego wnętrze - poszarpane, okaleczone i naiwne w swej wesołości. Kiedy kurz dnia osiadał na jego barkach, on siadał w idealnie drogim fotelu z lampką wina z idealnego rocznika - 1976, lato było wtedy bardzo wilgotne - i patrzył na swoje szczeliny. Myślał, że z wiekiem wszystko samo się zasklepi, ale się nie zasklepiało. Myślał, że idealna kobieta mu pomoże, ale nie pomogła, mimo, a może przez swą doskonałość. Myślał, że może jeszcze spotka tych, których zobaczyć już się nie da, ale nigdy już nie spotkał W. na swej drodze.

               Czasem, kiedy jego idealna kobieta spoglądała na niego, on wydawał się taki nieobecny.

- Gdzie jesteś idealny człowieku? - pytała.

- Gdzieś daleko, tak mi się zdaje. Gdzieś, gdzie jest inaczej.

- Nieidealnie?

- Tak jakby. Bo widzisz, moje dzieciństwo, idealna kobieto, nie było idealne. Moja pierwsza miłość o idealność nawet się nie otarła. Ale wtedy czułem życie płynące w moich członkach. A teraz? Teraz wszystko oprócz mojego ducha zdaje się być tym, o czym tak głęboko marzyłem i chyba, chyba się myliłem.

- Pamiętaj tylko, że to, iż nie będzie idealnie, wcale nie zmieni Ciebie. Nie daj zapędzić się w kozi róg, w którym zdaje się, że ubóstwo jest odpowiedzią - powiedziała idealna kobieta, cytując wschodniego mistrza.

- Wiem najdroższa, wiem to dosadniej niż mogę to wypowiedzieć, lecz Twoja idealność mnie przeraża, jakby bezdusznością naznaczona. Twe idealne rysy tyle zachwycają, co przytłaczają. Mój strach o Ciebie rośnie, bo ja idealny nie jestem, wbrew temu co Ci się zdaje. Wszystko w Tobie jest idealne. Ale czy piękno jest idealne? Wszytko w Tobie jest poukładane, ale czy jest na miejscu? Wszystko o Tobie już wiem, bo czym idealność mogłaby mnie zaskoczyć? Byłaś kiedyś nieidealna? Powiedz...

- Nigdy. Zawsze byłam, jestem i staram się z całych sił być idealna.

                                                                                                                             dla W.

niedziela, 23 marca 2014

Ptak o trzech skrzydłach.

               Pewnego dnia to wszystko co widzisz zniknie...i jak Ci z tym? Pewnego dnia Twój organizm się podda...wiesz o tym? Pewnego dnia przechodząc przez pasy, kierowca Cię nie zauważy...przykre, prawda?
To, co powinno nas motywować, przeraża nas najbardziej na Świecie. Bo ja i Ty tylko marnujemy tu czas. Marnujemy czas kogoś, kto mógł zbawić to, co widzimy i nad czym załamujemy ręce.

               Tęsknie za komfortowym odrętwieniem mojej jaźni. Wprowadzam się w nie papierosami i alkoholem i innymi ludźmi nagminnie wykorzystywanymi dla mojej rozrywki. Wino miesza się z prawdą, nikotyna z natchnieniem, a seks z miłością. Nie pasujesz tu tak samo jak ja, a jednak i tak masz swoją wyjątkowość za ważniejszą niż moja...i vice versa. Gadulstwo przysłoniło sens słów, jak małżeństwo przysłoniło miłość. Co zostało?

                Unoszę się bezwładnie w głowach innych ludzi, kierowany przez nie-moje normy. Nie-moje autorytety, nie-moje wzory i ideały. I teraz jestem wolny, kolejny raz...jakby to cokolwiek miało zmienić. Wstrzykuje kolejną dawkę akceptacji w żyły gnijące od rdzy stalowych igieł. Odlot nad odlotami - kochają mnie. Błogo. Wilgotno. Rozpływam się. Mogę znów poczuć się dobrze. Mogę znów zapomnieć o sobie...

Foto by Fabio Keiner
              Wypłakuję swe oczy do cna suchości. Nie pamiętam skąd wyruszyłem. Nie pamiętam gdzie mam dopłynąć. Pamiętam tylko co mi powtarzano, a powtarzano: "Nie bój się! Ale uciekaj, kiedy grozi ci niebezpieczeństwo. Musisz się wyszumieć! Ale znaj umiar. Bądź sobą! Ale pamiętaj, że za coś musisz utrzymać rodzinę." Ale prawda jest taka, że więcej nie znaczy lepiej, a jednocześnie mniej nie znaczy szlachetniej. Bo patrząc w górę na gałęzie, wiem, że dwa to idealna ilość. Nie jedno, nie trzy, ale dwa. Odleciał. Mdleję.

              W najgłębszej ciemności Cię ujrzałem, a Ty podarowałaś mi najpiękniejsze spojrzenie jakim mnie obdarowano. Odtąd spokoju ducha już nigdy nie zaznałem. Gonię Cię, ale Ty nie dajesz się złapać. Swoją wzniosłością odcisnęłaś piętno na mojej duszy, kruchej duszy. Mogłaś zapytać! Czemu zrobiłaś to bez mojej wiedzy?! Nie miałaś prawa! Nie chciałem tego! Gdybym mógł wybrać raz jeszcze!...wybrałbym Ciebie...