Ileż to razy po rozstaniu się z kimś,
nie potrafimy tak do końca zapomnieć tego, co nas łączyło. To poczucie nie jest
jedynie zarezerwowane dla osoby która została porzucona, ale równie dobrze może
je czuć ten, kto zakończył związek – nigdy bowiem do końca nie poznamy powodów,
dla których ta osoba powiedziała nie.
Ale kiedy najbardziej czujemy, że tego kogoś nam brakuje?
Wtedy, kiedy zwalniamy swoje bariery, ograniczniki, pozbywamy się swoich masek.
A że niektóre środki są u nas niedozwolone, to najczęściej taki stan czujemy po
wypiciu kilku głębszych. Wtedy to takie oczywiste, że brakuje nam tej osoby.
Kiedy tak siedzimy w towarzystwie
i się śmiejemy, to w głębi duszy toczy się wewnętrzny dialog. Otaczające nas, śmiejące
się głowy, tak naprawdę nie mają dla nas znaczenia. My przeżywamy swoją rozterkę.
Na początku nikomu o niczym nie mówimy, przecież nie chcemy obciążać nikogo
swoimi problemami, ale z czasem będziemy musieli komuś o wszystkim opowiedzieć,
tak zwyczajnie, z potrzeby zrzucenia ciężaru.
Siedzimy i przypominamy sobie różne sytuacje, kiedy byliśmy szczęśliwi z tym kimś. Jak było pięknie, lekko, jak wszystko miało sens. To są jedyne momenty wśród znajomych, w których się uśmiechamy. Może w rzeczywistości nie było najcudowniej, ale wtedy nie ma to znaczenia. Wtedy pamiętamy tylko dobre – i słusznie, od czasu do czasu, człowiek powinien odetchnąć od szarej codzienności. W owym momencie zapominamy o tym, dlaczego już nie jesteśmy razem, wtedy nie ma to dla nas znaczenia. Wtedy liczy się tylko uczucie – nic poza nim.
Kiedy dojdziemy do pewnej
granicy, chcemy z kimś porozmawiać. Więc prosimy na bok naszego dobrego
znajomego; nie chcemy przecież wypruwać z siebie wnętrzności przy wszystkich. Nasz
kompan, w tym momencie również nie najtrzeźwiejszy, radzi nam. I kiedy słucha
się jego rad z boku, to są to zwykłe słowa pocieszenia, ale dla nas są to
bardzo ważne zdania. W życiu królują proste rozwiązania, to że my wszystko
komplikujemy, to inna sprawa. Alkohol bowiem usuwa owy falochron chroniący nas
przed przywdzianymi maskami.
W pewnym momencie chcemy poczuć bliskość osoby, z którą już nie jesteśmy. Więc jedynym rozwiązaniem jest telefon. Nie zadzwonimy jednak, bo jesteśmy zbyt pijani. Wysyłamy więc sms’a. Walczymy ze sobą – „Pisać? Lepiej nie, po co, skoro to się skończyło, to się skończyło. Ale ja chce napisać. Nie, nie pisze. Dobra pisze!” Szukamy w książce tego ważnego kontaktu, który od ostatniej imprezy obiecaliśmy sobie skasować. No i klawiatura w ruch. Skrobiemy tam, co chcemy, wiedząc jednak, że dzieło sztuki na skale „Romea i Juli” to nie będzie, ale co tam, jak kocha to zrozumie. Tutaj chce zaznaczyć, że nienajlepszym pomysłem jest słuchanie rad pijanych znajomych w kwestii dotyczącej treści sms’a. Miłośni doradcy są lepsi, kiedy są trzeźwi. Trzeba mi wierzyć na słowo.
Kolejnym krokiem jest wysłanie
widomości, przed którym towarzyszy nam „O nie, co ja robie?!”.
Wiadomość jednak poszła. I tu, samego sms’a, trzeba
podzielić na 2 elementy. Element pierwszy, to słowa które napisaliśmy – może tam
być cokolwiek. Osoba, która to będzie czytać, w głównej mierze odbierze to jako
„ bla bla bla, bla bla” z błędami ortograficznymi czy interpunkcyjnymi
oczywiście. Tak to już jest, że od pewnej godzinie w nocy, słownik
ortograficzny nie jest naszym najlepszym przyjacielem. Drugim , ważniejszym
elementem, jest to co chcemy przekazać. Głównie, chodzi zawsze o to samo: „Pisze
do Ciebie, bo za Tobą tęsknie. Co prawda jestem pijany i może tęsknie tylko
teraz, bo jutro kiedy będę już trzeźwy, to …czy ja wiem? Więc nie musisz
odpisywać, chce tylko żebyś wiedziała, że wciąż pamiętam. Ogólnie zresztą jak odpowiesz,
to nawet nie będę wiedział co odpisać. Odpisz, proszę…”
Impreza trwa dalej w najlepsze, a my ściskamy telefon w ręku z nadzieją, że ten ktoś nam odpisze, pomimo, że jest 1 w nocy. No bo skoro odpisze, no to mu zależy. Ale życie nie jest tak cudowne jak na filmach, więc odpowiedz może być różna, albo może nie być jej wcale.
Kiedy widzimy wiadomość w stylu : „Idź spać”, to aż chcemy
napisać: „Sama/sam idź spać!”
Ale bądźmy optymistami. Odpowiedz przecież może brzmieć; „No
hej, co tam słychać?” – JUPI \(^.^)/ jest znak zapytania na końcu, czyli chce
gadać! Bądźmy więc optymistami.
Jutro i tak, kiedy wstaniemy z bólem głowy, będziemy mieli
wyrzuty sumienia w związku z naszym „wybrykiem”.
Życie ciągle karze nam być cicho.
Nie chcemy często mówić o swoich uczuciach, o złamanym sercu, bo nie wypada, bo
to żenujące. Pozwolę się tu nie zgodzić. Za mało walczymy o to, czego tak
naprawdę chcemy od życia. Czy rzeczywiście tylko po alkoholu, mamy tyle odwagi,
by zrobić to, czego na trzeźwo byśmy nie zrobili? Bo wstyd? Bo się nie uda? Powtórzę
więc jeszcze raz, bądź optymistą, nie masz bowiem nic do stracenia, a może ta osoba czeka, aż się do niej odezwiesz.
Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, informowania swoich znajomych o tym blogu. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam