czwartek, 27 grudnia 2012

"A może? Nie, nie mogę. A może jednak powinienem?"


Ileż to razy po rozstaniu się z kimś, nie potrafimy tak do końca zapomnieć tego, co nas łączyło. To poczucie nie jest jedynie zarezerwowane dla osoby która została porzucona, ale równie dobrze może je czuć ten, kto zakończył związek – nigdy bowiem do końca nie poznamy powodów, dla których ta osoba powiedziała nie.
Ale kiedy najbardziej czujemy, że tego kogoś nam brakuje? Wtedy, kiedy zwalniamy swoje bariery, ograniczniki, pozbywamy się swoich masek. A że niektóre środki są u nas niedozwolone, to najczęściej taki stan czujemy po wypiciu kilku głębszych. Wtedy to takie oczywiste, że brakuje nam tej osoby.

Kiedy tak siedzimy w towarzystwie i się śmiejemy, to w głębi duszy toczy się wewnętrzny dialog. Otaczające nas, śmiejące się głowy, tak naprawdę nie mają dla nas znaczenia. My przeżywamy swoją rozterkę. Na początku nikomu o niczym nie mówimy, przecież nie chcemy obciążać nikogo swoimi problemami, ale z czasem będziemy musieli komuś o wszystkim opowiedzieć, tak zwyczajnie, z potrzeby zrzucenia ciężaru.

Siedzimy i przypominamy sobie różne sytuacje, kiedy byliśmy szczęśliwi z tym kimś. Jak było pięknie, lekko, jak wszystko miało sens. To są jedyne momenty wśród znajomych, w których się uśmiechamy. Może w rzeczywistości nie było najcudowniej, ale wtedy nie ma to znaczenia. Wtedy pamiętamy tylko dobre – i słusznie, od czasu do czasu, człowiek powinien odetchnąć od szarej codzienności. W owym momencie zapominamy o tym, dlaczego już nie jesteśmy razem, wtedy nie ma to dla nas znaczenia. Wtedy liczy się tylko uczucie – nic poza nim.   
Kiedy dojdziemy do pewnej granicy, chcemy z kimś porozmawiać. Więc prosimy na bok naszego dobrego znajomego; nie chcemy przecież wypruwać z siebie wnętrzności przy wszystkich. Nasz kompan, w tym momencie również nie najtrzeźwiejszy, radzi nam. I kiedy słucha się jego rad z boku, to są to zwykłe słowa pocieszenia, ale dla nas są to bardzo ważne zdania. W życiu królują proste rozwiązania, to że my wszystko komplikujemy, to inna sprawa. Alkohol bowiem usuwa owy falochron chroniący nas przed przywdzianymi maskami.

W pewnym momencie chcemy poczuć bliskość osoby, z którą już nie jesteśmy. Więc jedynym rozwiązaniem jest telefon. Nie zadzwonimy jednak, bo jesteśmy zbyt pijani. Wysyłamy więc sms’a. Walczymy ze sobą – „Pisać? Lepiej nie, po co, skoro to się skończyło, to się skończyło. Ale ja chce napisać. Nie, nie pisze. Dobra pisze!” Szukamy w książce tego ważnego kontaktu, który od ostatniej imprezy obiecaliśmy sobie skasować. No i  klawiatura w ruch. Skrobiemy tam, co chcemy, wiedząc jednak, że dzieło sztuki na skale „Romea i Juli” to nie będzie, ale co tam, jak kocha to zrozumie. Tutaj chce zaznaczyć, że nienajlepszym pomysłem jest słuchanie rad pijanych znajomych w kwestii dotyczącej treści sms’a. Miłośni doradcy są lepsi, kiedy są trzeźwi. Trzeba mi wierzyć na słowo.
Kolejnym krokiem jest wysłanie widomości, przed którym towarzyszy nam „O nie, co ja robie?!”.
Wiadomość jednak poszła. I tu, samego sms’a, trzeba podzielić na 2 elementy. Element pierwszy, to słowa które napisaliśmy – może tam być cokolwiek. Osoba, która to będzie czytać, w głównej mierze odbierze to jako „ bla bla bla, bla bla” z błędami ortograficznymi czy interpunkcyjnymi oczywiście. Tak to już jest, że od pewnej godzinie w nocy, słownik ortograficzny nie jest naszym najlepszym przyjacielem. Drugim , ważniejszym elementem, jest to co chcemy przekazać. Głównie, chodzi zawsze o to samo: „Pisze do Ciebie, bo za Tobą tęsknie. Co prawda jestem pijany i może tęsknie tylko teraz, bo jutro kiedy będę już trzeźwy, to …czy ja wiem? Więc nie musisz odpisywać, chce tylko żebyś wiedziała, że wciąż pamiętam. Ogólnie zresztą jak odpowiesz, to nawet nie będę wiedział co odpisać. Odpisz, proszę…”

Impreza trwa dalej w najlepsze, a my ściskamy telefon w ręku z nadzieją, że ten ktoś nam odpisze, pomimo, że jest 1 w nocy. No bo skoro odpisze, no to mu zależy. Ale życie nie jest tak cudowne jak na filmach, więc odpowiedz może być różna, albo może nie być jej wcale.
Kiedy widzimy wiadomość w stylu : „Idź spać”, to aż chcemy napisać: „Sama/sam idź spać!”
Ale bądźmy optymistami. Odpowiedz przecież może brzmieć; „No hej, co tam słychać?” – JUPI \(^.^)/ jest znak zapytania na końcu, czyli chce gadać! Bądźmy więc optymistami.
Jutro i tak, kiedy wstaniemy z bólem głowy, będziemy mieli wyrzuty sumienia w związku z naszym „wybrykiem”.  

Życie ciągle karze nam być cicho. Nie chcemy często mówić o swoich uczuciach, o złamanym sercu, bo nie wypada, bo to żenujące. Pozwolę się tu nie zgodzić. Za mało walczymy o to, czego tak naprawdę chcemy od życia. Czy rzeczywiście tylko po alkoholu, mamy tyle odwagi, by zrobić to, czego na trzeźwo byśmy nie zrobili? Bo wstyd? Bo się nie uda? Powtórzę więc jeszcze raz, bądź optymistą, nie masz bowiem nic do stracenia, a może ta osoba czeka, aż się do niej odezwiesz.  

Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania,  informowania swoich znajomych o tym blogu. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam 

sobota, 22 grudnia 2012

I żyli długo i (nie)szczęśliwie…



           Od wielu lat zastanawia mnie, patrząc na moich znajomych, jak można ciągnąć związki, które są dla nas już nic nie warte. Powodów tego jest zapewne mnóstwo. Im bardziej się usprawiedliwiamy, dlaczego brniemy w coś, co wcale nie sprawia nam radości, tym ciężej będzie złapać nam perspektywę. Ludzie to gatunek, który jest w stanie przekonać sam siebie do czegoś, co jest sprzeczne z logiką. Potrafimy bowiem zmienić operatora, gdy jego oferta nie jest dla nas odpowiednia, ale nie potrafimy zmienić partnera, gdy nasz związek nie jest satysfakcjonujący.  

Par, które nie są ze sobą szczęśliwe jest całe mnóstwo. I, albo byliśmy w takim związku, albo znamy kogoś, kto w takowym jest. Ale dlaczego? Po co? Co nam to daje?  
Zacznę od swojego podwórka. Ja osobiście nigdy nie starałem się podtrzymywać na siłę czegoś, co chyliło się ku upadkowi. Niestety dzisiejsze slogany mówiące nam, że warto ratować związek za wszelką cenę, jakoś do mnie nie przemawiają. Wiem kim jestem, wiem czego potrzebuję i wiem co sprawia mi radość. Jeśli coś nie pasuje do owej laurki, to nie unieszczęśliwiajmy się do końca życia.
Jeśli chodzi o innych, to jest to wręcz paradoks. Gdy powiesz komuś bliskiemu, że wydaje Ci się, że ten ktoś jest w nieszczęśliwym związku, to ta osoba często PRZYZNA CI RACJĘ! Wynika z tego, że często dobrze wiemy, że jest źle , ale nic z tym nie robimy. Dlaczego?

Najnormalniej w świecie, boimy się samotności. Nie ważne jaka jest ta druga osoba, ona jest. Nie chcemy wracać do pustego domu, chcemy żeby ktoś na nas czekał. Dzisiaj bycie samemu nie jest powodem do dumy. Skąd taki wniosek? Po prostu, gdy ktoś nas pyta w towarzystwie, czy jesteśmy wolni, czy nie, to zawsze jakoś głupio się przyznać, że nikogo nie mamy – zresztą zupełnie niepotrzebnie.
Jeśli jest to związek z długoletnim stażem, to tym bardziej obawiamy się zostać sami. To, że z kimś zakończymy relacje, nie oznacza, że świat randkowych uniesień czeka na nas otworem. Sami wiemy, jak ciężko wybrać dobre jabłka w sklepie, a co dopiero nowego partnera.
A co jeśli on się nie pojawi? Strach paraliżuje coraz bardziej. Dalej. W naszej kulturze, nie jest zwykłą codziennością poznawanie nowych ludzi, czy to w sklepie, czy to na ulicy, czy gdziekolwiek indziej. Więc poszukiwania trwają dłużej. To właśnie tłumaczy, dlaczego ludzie kończą związki, gdy mają kogoś „na boku”.
W ciemno nikt nie chce ryzykować, boimy się nieznanego. A tak, kiedy pojawia się ktoś nowy na naszej drodze, to jest tylko dodatkowym bodźcem, by skończyć starą, niechcianą znajomość.
Ale to nie takie proste. Mimo, że kogoś poznaliśmy, to i tak kalkulujemy, czy aby na pewno dobrze robimy. A jeśli ten ktoś za jakiś czas się nami znudzi? Wtedy zostaniemy z niczym. Dlatego dobry biznesmen lokuje kapitał w niejedno przedsięwzięcie. Stąd kochanki. Z jednej strony erotyczna przygoda, a z drugiej wyprane skarpety w domu. Czego więcej potrzeba do szczęścia?
Teraz coś o wieloletnich związkach. Często tworzą się one już za młodzieńczych/nastoletnich lat. Wtedy nie mamy okazji poznać samych siebie, jak to jest być samemu. I po tych wielu latach, mimo, że się dusimy, nie potrafimy wyobrazić sobie innego życia. Przyzwyczajenie bierze górę. Tu jednak, jak pokazują badania, kobiety okazują się silniejsze. To one statystycznie częściej kończą związki. A wydawałoby się, że jest odwrotnie. I to kobiety wg. tych samych badań, krócej przeżywają samo rozstanie, szybciej wracając do równowagi.

Ludzie nie chcą zrywać również z powodów altruistycznych. Jesteśmy bowiem jakby odpowiedzialni za tę drugą osobę i nie chcemy jej sprawiać przykrości, czy ranić. Ale skutek tego, jaki jest, sami wiemy.

Jedną z największych przeszkód w powiedzeniu słów „to koniec” są dzieci i sprawy majątkowe. Nie chcemy, żeby dzieci wychowywały się w rozbitym domu, gdzie widywanie się z rodzicami zależy od grafiku, czy gdzie na możliwość przytulenia się, trzeba czekać tydzień. Ale tu nie chodzi o to, czy rodzice się rozwiodą, czy nie. Tu chodzi o poziom ewolucji mózgów samych rodziców. Tak, jak w rodzinie, gdzie rodzice nie żyją razem, dzieci mogą czuć obecność i miłość obojga, tak w rodzinie w której więź między rodzicami podtrzymuje respirator zwany dobrem dziecka, mogą czuć się samotne.   
Sprawy majątkowe są błahe w porównaniu z miłością, ale niestety nie można ich bagatelizować. Proza życia zdąży nam jeszcze nie raz o tym przypomnieć. Nikt nie chce bawić się w dzielenie wszystkiego mieczem świetlnym po pół. Nikomu nie chce się chodzić po sądach. Jest, jak jest i niech tak zostanie.
A teraz czas na ważne pytanie, które powinniśmy usunąć raz na zawsze z naszych głów: „A co ludzie powiedzą?” Jeśli jesteś pacynką, której ręce i nóżki są przywiązane sznureczkami do palców innych ludzi to ok., powinno mieć to dla Ciebie znaczenie, w przeciwnym wypadku, nawet nie zaprzątaj sobie tym głowy.

To, czy z kimś być w związku czy nie, to tylko nasza decyzja. Nie warto robić nic wbrew sobie. To bardzo wyświechtane, ale prawdziwe, iż mimo, że inni uważają, że coś jest dla nas dobre, nie musi znaczyć, że tak jest. Jedni mają siłę powiedzieć stop, inni tej siły nie mają…może jeszcze. Musisz sobie tylko odpowiedzieć na pytanie: „lepszy wróbel w garści, czy gołąb na dachu? Pamiętaj, odpowiedź należy tylko do Ciebie.

Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania,  informowania swoich znajomych o tym blogu. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam 

wtorek, 11 grudnia 2012

Telegra dla zabujanych



           Ona podoba się mu, a on podoba się jej. Co z tym faktem zrobić, by mogło to trwać? Trzeba wymienić się numerami telefonów. I kiedy już mamy zapisany, ten upragniony numer w pamięci naszej komórki i wydaję nam się, że teraz to już z górki, do drzwi naszego entuzjazmu puka sms’owa rzeczywistość.

           Tym co się rzuca w oczy, to im jesteśmy młodsi, tym bardziej nie chcemy telefonować. Z chęcią napiszemy sms’a, ale żeby od razu zadzwonić? Lepiej nie. Mu będzie drżał głos, ona nie będzie wiedziała co powiedzieć i jeszcze ta niezręczna, martwa cisza. To za dużo jak na nasze zdrowie. Sms jest treściwy, niezobowiązujący i można dokładnie przemyśleć, co chcemy przekazać, miejmy nadzieje, naszej drugiej połówce.
Zacznijmy od bardzo przyziemnego aspektu. Ortografia. Ileż to razy, szybko zaglądamy do internetowego słownika, by sprawdzić pisownie jakiegoś wyrazu i to nie dlatego, bo piszemy ważne sprawozdanie, w związku z naszą pracą, ale po prostu piszemy sms’a. Ale nie sms’a do byle kogo. Tu stawka jest ogromna. Sami wiemy, że kiedy czyta się wiadomość, od kogoś na kim nam zależy i pojawia się „byk”, to jakoś czar pryska. Mamy wtedy wrażenie, że po drugiej stronie, siedzi jakiś analfabeta albo dziewczyna jest jakimś zajadłym wrogiem profesora Miodka.
Warto jeszcze nadmienić o dinozaurach, które używają polskich znaków. Trochę to oldschool’owe, no ale przecież nasze, polskie!
Kiedy już zastanowimy się nad tym, co chcemy napisać – czasami wcale to nie taki krótki okres czasu – wciskamy wyślij i …czekamy. Minuta – pewnie już odpisuje. 3 minuty - pewnie nie ma telefonu przy sobie. 10 minut – pewnie już nie odpisze. Nie ma co się nad tym zastanawiać. Jak odpisze to super, jak nie, to może ma powód. Może rzeczywiście nie ma telefonu przy sobie, może nie ma na nim środków, a może nie chce odpisać tak prędko. I tu niestety pojawia się u niektórych, gierka zwana – „Nie możesz odpisać zbyt szybko”.  Wersja męska : „Nie odpisze teraz, bo przecież nie czekam przy telefonie cały dzień, niech wie, że mam inne zajęcia”. Albo wersja żeńska: „Nie mogę odpisać tak szybko, wyjdę na jakąś desperatkę”.  Niektóre koneserki tej metody, nie odpisują przez kilka godzin, a prawdziwe mistrzynie, nawet dni.
Nie trafia do mnie wymiana wiadomości na przestrzeni kilku godzin. Tzn, piszesz wiadomość, a ona odpisuje po godzinie. Ty odpisujesz, ona znów odpowiada po godzinie. Ty, żeby nie być gorszy, też bierzesz ja na przeczekanie, ale wtedy ona nie odpisuje przez 2 godziny. I wir sms’owego piekła gotowy.
Słów kilka o emotkach. Ludzie którzy ich nie używają, to wyprane z uczuć istoty. Takiemu dać pluszowego misia i na pewno wypruje z niego pluszowe bebeszki. Ale tak [tylko troszeczkę] na poważnie, to kiedy ja mam wiedzieć, kiedy ona się śmieje xD, a kiedy ma cieżki dzień :\  albo czy właśnie jest jej smutno :’(  ? Dobra, nie przesadzajmy, emotikony to udogodnienie, z którym też możemy przesadzić. 10 emotek w sms’ie to zbyt dużo, no chyba, że chodzi o buziaki, tych nigdy za wiele.
Kiedy już tak między sobą piszemy, to nie ma chyba piękniejszego dźwięku dla naszego ucha, niż sygnał wiadomości, która właśnie przyszła. Jeszcze nie zdążymy przeczytać, a już mamy uśmiech na twarzy.
Czytamy, czytamy no i odpisujemy. Ale. To nie takie proste. Zanim naciśniemy wyślij, to zdąrzymy jeszcze trzy razy przeredagować naszą wiadomość. A czy ona zrozumie, o co nam chodzi, a czy on zrozumie nasz żart itd.
A co z denerwującymi wiadomościami? Podobno przykładem takiej, są wiadomości w stylu „Co słychać?” Jednak wszystko zależy, od kogo się ją dostaje. Kiedy dostajemy taką wiadomość od kobiety, która się nam podoba, to miłym jest to, że napisała, pomimo tego, że nic konkretnego nie chce - po prostu o nas myślała – jak to łechce ego, prawda? . Ale kiedy dostajesz takiego sms’a od dziewczyny, która Cię nie interesuje albo od kolegi, który nie użył nim zwrotu „może piwo”, to znaczy, że nie jesteś bezpieczny.
Kiedy już zakończymy między sobą pisać, to często lubimy wracać do pamięci telefonu, w celu przeczytania naszej rozmowy. Rozmowa wydaję się wtedy inna, bo już nie ma w nas tego ładunku emocjonalnego. Miło jest jednak zobaczyć jeszcze raz „hahaha” z naszego żartu, czy dwukropek z gwiazdką – byle nie skończyło się tylko na interpunkcji! Często bowiem sms’owe odważniary, tylko w sms’ach są pewnymi siebie i wyzwoleni kobietami lubiącymi flirt,  a w rzeczywistości, boją się nawet kontaktu wzrokowego.

Czasy się zmieniają. Podobno oddalamy się od siebie, z prędkością światła. Jest w tym niestety dużo prawdy. Kontakty między ludźmi, sprowadzają się do odwiedzin online. Wolimy ukrywać się za literkami, niż poznawać kogoś w prawdziwym świeci – to przecież takie wygodne, ale często zgubne. Nie można jednak sms’ów i innych komunikatorów zupełnie odrzucić. Jak bowiem mielibyśmy podtrzymywać gorącą znajomość, przy braku czasu na spotkanie? Usprawiedliwieniem dla nas są nasi dziadkowie czy rodzice, przecież oni też pisali między sobą listy, tylko poczta wolniej im je dostarczała.

czwartek, 6 grudnia 2012

Post z wypiekami: baby, babki i babeczki. Kobiety. Cz. 2/2


„ Faceci to mają fajnie w życiu, czasami to nawet chciałabym być jednym z nich”.  Czyż to nie dziwne, że nigdy nie spotkałem się z mężczyzną, który żałował, że jest płci męskiej, za to często można się spotkać z kobietami, które twierdzą, że chciałyby być mężczyzną. Częstym argumentem kobiet w tej kwestii jest to, że my, to jest złe, haniebne i w ogóle be istoty, nie potrafiące nawet rodzić dzieci, mamy wszystko gdzieś, niczym nie musimy się przejmować, a już na pewno nie opinią innych i w ogóle, to większość rzeczy uchodzi nam płazem. No tak, wszystko pięknie tylko, że to nie tak drogie panie.
Niewątpliwe jednak jest to, że wymagania, jakie kładzie się na barki współczesnej niewiasty są nie tyle ciężkie, co momentami wręcz przygniatające. Kiedy już jesteśmy kobietą to najlepiej, jak mamy ze 1.75 m wzrostu, mamy lśniące długie włosy (nie mogą się rozdwajać na końcach – wiem, wiem, ale tak mówi przecież reklama), chodzimy w szpilkach cały dzień z uśmiechem na twarzy, robimy zawrotną karierę w pracy, a przy tym zajmujemy się perfekcyjnie domem. Dalej, mamy wieczną ochotę na seks, ale po wszystkim nie zawracamy już głowy naszemu kochankowi. Nie będę oczywiście wspominał, że każda szanująca się kobieta powinna mieć na koncie przynajmniej jeden chirurgiczny zabieg upiększający, wyglądać olśniewająco pięknie każdego dnia, a przy tym być oszczędna. Tylko jest jeden haczyk. My mężczyźni wcale tego wszystkiego od  was nie chcemy. Mój znajomy uwielbia niskie kobiety, które jego zdaniem nie powinny nosić szpilek, a o botoksowych ustach nie wspomnę. Kobieta, która pozbywa się zmarszczek mimicznych, bo często się śmieje? No coś tu jest nie tak. To tak, jakby mężczyzna starał się ukryć swoje poczucie humoru.

To, że kobiety mają ciężko, zresztą równie ciężko co my, to fakt niezaprzeczalny. I tak żyjąc sobie w tej naszej rzeczywistości powstają między nami konflikty. Nie będę się skupiał na błahostkach takich, jak „nie mam się w co ubrać”. Bardziej zależy mi na samych relacjach. Również chce uniknąć pisania o stereotypach. Że niby wadą kobiet jest gadulstwo? Bzdura. Coraz więcej mężczyzn gada więcej niż panie. Tak samo z panikowaniem. Czasami my faceci sami siebie zaskakujemy. Z jakich więc powodów my, mężczyźni, denerwujemy się na płeć przeciwną?
Zrzędzenie. Tak, niestety jest to numer jeden. Cały dzień w kobiecie narasta ciśnienie, często z grzeczności nie powie komuś w twarz tego, co o nim myśli i kiedy pojawia się w domu, to tylko się schować. To nie zrobione, tamto schrzanione, w ogóle wszystko, na czele z samym mężczyzną, do dupy. Panie powinny zrozumieć, że czasem warto zagryźć zęby i nie psuć atmosfery, bo po gradzie wyrzutów nikt nie będzie do nas pałał miłością.
Później kobieta słyszy od mężczyzny, który ją zdradził, że tamta go pochwaliła, potrafiła zrozumieć. Oczywiste jest to, że relacja z kochanką jest daleka od przyziemnego świata, stąd owa przewaga, ale warto czasami nie truć –  gra jest warta świeczki.
Kolejną rzeczą, jaką zauważyłem, to fakt, że im piękniejsza kobieta, tym bardziej nie lubi, a wręcz nienawidzi mężczyzn. A to z powodu: bo się nią nie interesują – ale czy kobiety nie wiedzą, że mężczyźni są strasznie wstydliwi i często nie potrafią okazać zainteresowania - a to, bo poznała naszą płeć i wydaje się jej, że wszyscy są gnojami. No nie, tak na szczęście nie jest i proszę w to uwierzyć. Ciągle narzekamy na siebie nawzajem w ogóle nie zauważając, że i tak się nie zmienimy. Kobiety powinny nas zaakceptować takimi jakimi jesteśmy, jak również my mamy taki obowiązek w stosunku do nich. A już na pewno nie dopuszczalne jest narzekanie na mężczyznę w jego obecności, w towarzystwie innych.
Kiedy już się na nas ponarzeka, to czas aby nas zmienić. To tak jakby przejechać się sportowym samochodem, następnie go kupić tylko po to, żeby zrobić z niego rodzinnego vana. Jeśli chcemy mieć chłopaka domownika, to nie umawiajmy się drogie panie z imprezowiczem, bo wyrządzamy krzywdę nie tylko jemu, ale przede wszystkim sobie. Tak jak w tym kawale, kiedy ona myśli, że on po ślubie się zmieni, a on się nie zmienia, tak on myśli, że ona się nie zmieni, a ona się niestety zmienia.
Teraz będzie ciekawie. Seks jako karta przetargowa. Oj to bardzo podłe. Kiedy seks ma być nagrodą albo brakiem kary, to gdzie tu związek? To się nazywa wychowywanie. Premedytacja kobiet w tych sprawach często nie zna granic, a później, kiedy jest już za późno, by coś naprawić, to i tak jest to jego wina. Bo to on opuścił, bo to on zdradził, bo to on nie ma ochoty.
Poza tym kobieta nie chce iść prędko do łóżka z mężczyzną, bo ma wrażenie, że coś traci. Czasem kobieta boi się, że mężczyzna źle o niej pomyśli. Kiedy kobiety zrozumieją, że seks to sytuacja win/win? Tak samo, jak kobieta może nie mieć ochoty już oglądać mężczyzny po wspólnej nocy, mężczyzna może czuć podobnie.
„Pamiętaj córuś, na seks to on sobie musi zasłużyć!” – powodzenia, we sfrustrowanej egzystencji.
Panie są często zazdrosne i tu nie powinniśmy się dziwić, my też przecież jesteśmy. Nie dopuszczalnym jest jednak to, by zazdrość wzbudzać celowo. A to, tworzyć zmyślone historyjki, a to na oczach swojego partnera być („całkiem przypadkowo”) oczarowaną jakimś mężczyzną. Panie, to wcale nie działa na nas motywująco, a wręcz nas zniechęca.
A teraz coś o gonieniu króliczka. Należy pamiętać, że jest różnica między serwowaniem się na tacy, a przesadną niedostępnością. Mężczyźni rozumują w następujący sposób: jeśli nie chce się spotkać, jeśli nie odpisuje, itp. to znaczy, że chyba się jej nie spodobałem. Przy czym kobiety często chcą byśmy się postarali bardziej. Dlatego tak pomocne są, jeśli nie wyraźne, to chociaż jakiekolwiek sygnały tłumaczące o co paniom chodzi. Możemy się domyślać sami, ale często powoduje to odmienny skutek od zamierzonego.
Drogie panie na nic jednak nie jest za późno. Każda płeć ma swoje wady. I wbrew pozorom wcale nie jesteśmy tacy różni, głównie to różnią się między sobą nie płci, a konkretne egzemplarze. Należy tylko pamiętać o jednym: kiedy jako dzieci musieliśmy się słuchać mamy, w czasach szkolnych zrzędliwej nauczycielki, to nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo docenimy w wieku dorosłym kobietę-partnerkę, a nie kolejnego zwierzchnika.

Nie czekaj aż to kobieta zacznie Cię podrywać! Uczyń pierwszy krok już teraz! Jak? Tu znajdziesz odpowiedź: Dlaczego Kobiety Same Nie Podrywają Tak Często.

wtorek, 4 grudnia 2012

„O co one mają tyle pretensji?” Mężczyźni. Cz. 1/2


 konsultowane z płcią przeciwną - kobietami

Czy to tylko moja obserwacja, że w dzisiejszych czasach, bycie mężczyzną jest piekielnie trudne? Wciąż słyszymy, że powinniśmy być tacy, to, a tacy, wyglądać i zachowywać się w określony sposób. Wygląda to tak, jakby świat trzymał w ręku listę wymagań do spełnienia. Jeśli ominiesz jakieś podpunkty, to znaczy, że do niczego się nie nadajesz. Najlepiej by było, gdyby każdy z nas, był wysokim brunetem, z greckim zarysem mięśni – ale bez przesady, panie przecież nie lubią mięśniaków, potrafiącym jednocześnie zrozumieć swoją kobietę, jak i mamę, a nadto mieć czas na niesamowicie fascynujące hobby. Oprócz tego, powinien dużo zarabiać, ale mieć na wszystko czas.
Normalnie tylko w takim świecie żyć i się cieszyć. Ale żeby nie było nam tak miło i przyjemnie, to ktoś postanowił to skomplikować…
Smutny los tego, kto próbuje sprostać tym wszystkim oczekiwaniom, bo prędzej czy później dostanie zawału, poprzedzonego nienawiścią do wszystkich i wszystkiego albo sam sobie strzeli w skroń.

Pierwsza podstawowa rzecz – każdy jest inny i każdy lubi coś innego. Wysoki brunet, nie będzie w typie kobiety, która lubi szczupłych blondynów, preferujących surferski styl, nawet gdyby ów brunet stanął na głowie.
Chodzimy na siłownię, by nasze ciała zbierały jak największą ilość komplementów od kobiet. Męczymy się wraz z naszymi spoconymi pobratyńcami, by zobaczyć zarys mięśni na naszym brzuchu, mimo, że gdyby nie liczyć argumentu będącego kobiecymi omdleniami… hm, mamy to gdzieś.
No to teraz pora na większy kaliber. Umawiamy się na depilację bo… no sam nie wiem, bo to bardziej higieniczne? Wygląda to estetyczniej? Ciekawe, co na to nieestetyczne brudasy żyjące przed XXI wiekiem?
Smarujemy się kremami, no bo przecież aktor w reklamie mówi, że tak trzeba i rzucamy, bądź zaczynamy palić papierosy – wszystko, by uszczęśliwić opinię publiczną.
I kiedy jesteśmy już idealni, i widzimy tę jedną jedyną kobietę, ona nie chce z nami rozmawiać dłużej niż minutę. A nasza obecna partnerka rzuca nas dla jakiegoś niechlujnego mechanika samochodowego. Więc umawiamy się z kolegami na piwo albo idziemy do naszej przyjaciółki i pytamy się, dlaczego tak się dzieje, skoro jesteśmy tacy wspaniali.
3..2..1..0… odpowiedzią jest kompletny brak osobowości dzisiejszych mężczyzn. Kiedy oglądamy filmy, ich bohaterowie są jacyś, a współcześni faceci są nijacy.
Panowie no, gdzież do cholery podziały się wasze jaja?
Nie chodzi o to, by być jakimś niegrzecznym chłopcem, ale by być sobą. Niestety, ale frustracja wywołana ciepłą miejscówką pod kobiecym pantofelkiem będzie tylko narastać. Czy potrafimy się zdefiniować? Czy wiemy kim jesteśmy i jaką rolę spełniamy? Nie bardzo, prawda? A skoro sami nie wiemy kim jesteśmy, to z pewnością znajdzie się ktoś, kto będzie to wiedział.
Tym, co się rzuca w oczy jest to, że mężczyźni nie są kompatybilni z rejonem mózgu, odpowiedzialnym za zdecydowanie. Trudność w podejmowaniu decyzji jest tak powszechna, że kobiety nienawidzą nas za tę przypadłość. I nie chodzi nawet o to, że mamy tak wiele możliwości, że nie potrafimy wybrać jednej, ale tym co nas motywuje do takiego zachowania jest chęć uniknięcia zamknięcia okienka wyboru. Poza tym nie lubimy się deklarować, bo po co? Większość facetów woli zrobić sobie tatuaż, który zostanie z nimi do końca życia niż zawrzeć związek małżeński, który w dzisiejszej dobie będzie trwał co najwyżej do końca miłości.
Z wiekiem stajemy się coraz bardziej zgorzkniali. Nasze nie zrealizowane marzenia, uzmysłowienie sobie, że nie osiągnęliśmy tego, czego tak pragnęliśmy z wiekiem stają się coraz bardziej nieznośne. Stąd ta nieszczęsna andropauza – co wcale nie jest męskim odpowiednikiem menopauzy. W odróżnieniu od kobiet u nas nie zachodzą zmiany fizyczne. U nas kryzys wynika ze stagnacji, z uzmysłowienia sobie, że nie jesteśmy tam, gdzie byśmy chcieli być.
Nie można też ominąć młodszych panów. Tu pojawia się ciągłe, jak to nazywają kobiety, marudzenie i narzekanie. O tej przypadłości często wspominają młode kobiety. „I żeby on jeszcze coś zmienił albo zrobił ale nieee, on tylko marudzi i marudzi” – Ania lat 23.
Powszechny jest również brak odwagi zarówno w stosunku do kobiet jak, i kolegów. Faceci nie mają odwagi powiedzieć tego, co myślą, udają, próbują grać. Kombinujemy i kombinujemy w celu, a to uzyskania, (chwilowej, jak zdążymy się o tym przekonać) atencji kobiet, a to ugrania sobie czegoś w kręgu znajomych. Czy to wszędobylskie krętactwo jest oznaką siły charakteru, czy czegoś wprost przeciwnego?
A teraz coś, co wiele kobiet doprowadza do szewskiej pasji. Faceci to ciepłe kluchy. W społeczeństwach, gdzie głównie wychowywaniem dzieci zajmują się kobiety, nie możemy się temu dziwić, ale z czasem chyba możemy stać się bardziej al dente. W związkach widać to najlepiej: „Jej potrzeby są najważniejsze, a moje? No cóż”, „Nie panowie, nigdzie nie jadę, z żoną wybieram się do jej matki” i się dziwimy czemu nasze kobiety nie darzą nas szacunkiem. Nie chodzi o to, żeby nie interesować się tym, czego chce od nas kobieta, ale pamiętać też o nas samych. Jako ciepłą kluchę nie należy rozumieć uczuciowego faceta. Mężczyzna, który jest w stanie uronić łzę na filmie, może być bardziej męski niż jego niewzruszony niczym odpowiednik. Gadamy, przechwalamy się i nic z tego nie wynika.

Naszym zadaniem jest posiadanie swojego zdania panowie. I jak zauważycie sami, staniecie się większym oparciem dla naszych pań, jak również sami ze sobą będziecie się lepiej czuć. I mimo, że kobiety nie zawsze będą zadowolone z tego, że im się sprzeciwiamy, to przynajmniej będziemy w ich oczach mężczyznami z krwi i kości. Wiec ruchy, kluchy, leniwe, do roboty!