sobota, 19 stycznia 2013

Związany w związku ze związkiem


                    Jakie to dziś popularne słowo, czyż nie? Każdy chce być w związku, bo...sam nie wiem. Bo fajnie kogoś mieć, bo film się lepiej ogląda, bo gacie wypierze i kontakt naprawi?
To strasznie przyziemne co pisze, ale prawdziwe, życiowe.
- Jestem samotna/samotny!
- Cicho siedź, nie masz się czym chwalić! Jak znajdziesz drugą połówkę, to dopiero wtedy możesz być szczęśliwy.
Drugą połówkę powiadacie? A co ja jestem jakiś niekompletny, kaleka przez to, że regularnie nie zasypiam obok tej samej kobiety? Moja połówka. Straszne określenie. Ja wole porównywać stosunki między płciami do bycia wisienkami. Słodkie, czyż nie? Więc jest ta wiśnia i ta druga, całe są, a nie jakieś kalekie połówki. Ale wiśnie rosną na...szypułkach, więc natura sama z siebie zostawiła miejsce dla drugiego owocu. Ale to nie znaczy, że jak rośnie jedna, to jest „tylko” połówką siebie samej.
Na początku zdawałoby się, że chce zabrać głos w sprawie: singielstwo vs. bycie z kimś – nie, nie o tym ten wpis będzie...

                    „I że cie nie opuszczę aż do śmierci...a kiedy planujesz umrzeć, kochanie?”
Jak ktoś szczerze nie chce komuś obiecywać niczego w sprawach sercowych, na bliżej nie określony czas, to zły jest, egoista, puszczalska, babiarz. A jak obiecuje, że obcymi babami, czy chłopami nie będzie się interesować, to cudowny, szczery w intencjach. Ja jednak widzę to inaczej. Wszystko w praniu i tak wyjdzie, jak zwykł mówić Zygmunt Chajzer.

Ludzie na ślubnym kobiercu obiecują raz i starczy. A jeśli już chcesz obiecać, to trzeba to robić na każdym kroku. I nie mówię tu o pięknych słowach, kierowanych do partnera, ale mówię o obietnicach cichych, nie wygłaszanych na głos. Bo i po co? Na nagrodę zasługujesz, bo nie zdradzasz? Obiecałeś, to Twym obowiązkiem jest nie skakanie na boki, chyba, że prawdomówność nic dla Ciebie nie znaczy, ale to już inna bajka. Więc obiecujesz miłość tej drugiej osobie, kiedy odmawiasz koleżance w pracy, albo po flircie z ekspedientką w sklepie, nie dzwonisz na numer, który Ci dała.
„Eh, to tylko się tak mówi, to tylko taka forma” - to nie obiecuj i bądź szczery, w tym, że nie chcesz się wiązać, a jednak być z tym kimś. Powiedz, że teraz nie stać Cię na górnolotne frazesy i sam nie wiesz czego chcesz, ale związek to nie to, czego potrzebujesz w tym momencie.
Bądź w grupie ludzi świadomych swej niedoskonałości w sferze uczuć. Więc są „ci ludzie” co nie obiecują czegoś czego obiecać nie można. I co z nimi? Już słyszę głosy które mówią, że to żadna cnota wiedzieć, że jest się grzesznym. A dla mnie jest. Dziewczyna która mówi, że nic nie może mi obiecać, oprócz tego, że teraz mnie kocha, ale nie wie, co będzie za tydzień, jest kobietą świadomą, życiową, prawdomówną.
I ja nie mówię tu tylko o seksie, bo to by było spłycenie całej sprawy do...gimnastyki. Jeśli chcesz zdradzać tylko dla orgazmów, to lepsza jest chyba masturbacja, w końcu znasz siebie najlepiej, a i z utęsknieniem nie trzeba czekać aż ta druga osoba pójdzie sobie z naszego mieszkania po wszystkim – nasz usługodawca.
A może obiecujemy, bo mamy nadzieje, że nasz partner obieca? „Normalnie bym nie obiecała, ale wtedy on obieca i ja mogę spokojnie spać.”

                    Teraz coś z innej bajki. Co jest bowiem największym dowodem na to, że nie jesteśmy monogamistami? Ślub, nic innego. Gdybyśmy byli gatunkiem który z zasady łączy się po wsze czasy z jedna osobą, to po co byłyby obietnice wstrzemięźliwości uczuciowej i seksualnej względem nie-żony i nie-męża? Łabędź nie potrzebuje obrączki, tej ze złota, żeby po śmierci partnera z nikim już się nie związać, bo...jest monogamiczny.
Obietnica w związku, czy to tym sakramentalnym, czy nie, sprowadza się bowiem nie do tego, że w nikim się już nigdy nie zakochamy - bowiem na to nie mamy wpływu – gratulacje dla tych którzy myślą inaczej. Obietnica ta zakłada, iż POMIMO tego, że do kogoś coś poczujemy, będziemy trwać przy pierwszej osobie której oddaliśmy całych siebie. Czy jesteśmy na tyle odpowiedzialni, by takie przyrzeczenia składać? Ludzie obiecują, że będą na określoną godzinę, a i tak się spóźniają, albo, obiecują coś zrobić, a w istocie nic nie jest zrobione. I ci sami ludzie przysięgają dozgonną miłość? Może porównanie to jest mocne, ale czy diabeł nie tkwi w szczegółach?
Bo czym jest związek jak nie obietnicą wykrzyczaną publicznie: „On mój, ja jego – my się kochać i nie opuścić!” I jeśli komuś tego trzeba, to bardzo dobrze, różnimy się przecież między sobą. Tylko wg mnie to nic nie daję, to tylko różowe okulary na naszym nosie sprawiają, że Świat jest piękniejszy, ale rzeczywistość pozostaje nie zmieniona.
Dziś badania pokazują, że 50% partnerów zdradza lub zdradziła– to wcale nie tak dużo, prawda? A jednak. Jeśli połowa ludzi w związkach zdradza, to statystycznie ( nie cierpię tego słowa) my, albo nasz partner zdradza/zdradził. Możemy być szczęściarzami i wtedy żadne z nas nie zdradza, ale tym samym w innej parze, obie osoby muszą to robić, bądź robiły. Ach ta bezlitosna matematyka.

                    Czy człowiek naprawdę nie może być z drugim człowiekiem, tak po prostu? Z dnia na dzień, cieszyć się blaskiem swego i jej spojrzenia. Nie chcieć nic w zamian, żadnych deklaracji, szumnie brzmiącym wyznań miłosnych. Cóż byś wybrał – być kochanym, czy słyszeć na każdym kroku, że jesteś? Słowa, formy, konwenanse, a miłości jakoś wszystkim za mało.
A Ci co obiecali; co przysięgli, to silniejszą więź mają? Nie wiem. Pewnie z czasem i tak się mniej starają, przestają o siebie dbać, jak my wszyscy. Tyle, że w niezdeklarowanych relacjach wtedy się odchodzi. Ale to by było płytkie, czyż nie? Dlatego ludzie w tego rodzaju relacjach są ciągle dla siebie... po prostu dla siebie. A może jestem zbytnim optymistą? Eh, któż to wie jeśli i ja tego nie wiem. Tym co widzę jest to, że wcale nie jesteśmy istotami dla których miłość jest cnotą, jesteśmy bardziej związkowymi predatorami. „Chce usłyszeć, że jesteśmy razem!”, „Nie chce tak dłużej żyć, chce wiedzieć na czym stoję”. Jeśli ma to komuś pomóc, to ok. Ale z czasem i tak pewnie uświadomimy sobie, że te piękne słowa to tylko słowa, tak niewiele znaczące.

                    Czy zastanawiałeś się kiedyś, czemu nie obiecujemy sobie miłości po wieczność, a tylko do śmierci? Czy wizja bycia z kimś „tam” (jeśli w to wierzysz) już na zawsze jest piękna, czy może przerażająca? Już zawsze będziemy razem, zawsze. Jakie to romantyczne wyzwanie dla naszych serc. To chcesz tego związku?

Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania,  informowania swoich znajomych o tym blogu. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam 

1 komentarz:

  1. Chajzer Z. ma wiele racji w tym co powiedział;-)
    Porównywanie związku do wisienek,połówek itp. jest "słodkie",ale niezbyt życiowe.
    Związek to zobowiązania i życie dzielone z drugą osobą,to akceptacja wielu różnic,które gdzieś po drodze się pojawiają.Tylko nieliczni wytrwają.

    Pozdrawiam autora;-)

    OdpowiedzUsuń