sobota, 9 lutego 2013

Choróbsko (nie tylko) XXI wieku - KOMPLEKSY!


              Podobno każdy człowiek je ma. Kiedy ktoś twierdzi inaczej, próbuje mu się wyperswadować, że, albo kłamie, albo pewnie sobie ich nie uświadomił, bo przecież nikt nie może być doskonały.
Jaki jest ich cel, patrząc z praktycznego punktu widzenia? Ano są całkowicie niepotrzebne, zupełnie jak wyrostek robaczkowy, czy migdałki, ale zamiast je wyciąć, jak wyżej wymienione organy, pielęgnujemy je, by stawały się coraz większe, a tym samym bardziej nas denerwowały. O czym mowa? Mowa o naszych wrogach na drodze do akceptowania się – o kompleksach. Jest ich tak wiele rodzajów, jak wielu ludzi nosi nasza piękna planeta.
Skąd się biorą? Po co nam one? Czy możliwe jest, by w ogóle ich nie mieć, bądź się ich w końcu pozbyć?

               Kompleks to pewna wrażliwa sfera dotycząca naszej osoby. Ta sfera może dotyczyć naszej fizyczności, naszego charakteru, umiejętności, czy jakiegokolwiek innego aspektu życia. Kompleks to nie umiejętność pogodzenia się z rzeczywistością. Im skrzętniej go ukrywamy, tym mocniej odbije się na naszej psychice, gdy ktoś go wyciągnie na światło dzienne. Stąd przewrażliwienie na jego punkcie, które charakteryzuje jego właściciela.

Jeśli jesteś mężczyzną, nie oceniaj więc kobiet żadnymi skalami, cyferkami. Każda kobieta jest wyjątkowa! Video na ten temat - click.

               Teraz ważne pytanie. Kiedy pojawia się kompleks? Zamknijmy oczy i pomyślmy przez chwile nad tym, analizując przeszłość ( jeśli nie masz kompleksów – w co szczerze wierze! – nie musisz tego robić). Czy kiedy byłeś w szkole podstawowej uważałeś, że masz mało męski zarost? Albo kiedy chodziłaś do przedszkola, miałaś wrażenie, że masz za małe piersi? Odpowiedź znasz. Brzmi ona NIE. Dlaczego podaje tu tak transparentne przykłady?
Bo to pierwszy aspekt kompleksu – są one różne, na różnych etapach naszej egzystencji. Chłopcu broda do niczego nie jest potrzeba, więc nie zaprząta mu ona głowy, tak samo jak nie występuje problem braku piersi u małej dziewczynki.
Możemy się więc go nabawić, kiedy jesteśmy w grupie docelowej jakiegoś wymagania. „Posiadaj kaloryfer na swoim brzuchu!”- krzyczą reklamy siłowni skierowane do dorosłych mężczyzn. „Musisz mieć lalkę, która płacze w ośmiu językach!” – twierdzą producenci zabawek, szepczący swój przekaz do małych dzieci. Kompleksy mają swój target – ale są i kompleksy uniwersalne. To, że nie są one permanentne – od urodzenia do śmierci - świadczy tylko o ich abstrakcji.

               Czy zauważyłeś, że często zdarza się, że znamy kogoś kto ma cechę, którą MY uważamy za powód do posiadania na tym punkcie kompleksu, ale osoba ta w ogóle nie ma z tym problemu, nie przejmuję się tym? Dlaczego?
Tu witamy się z kolejnym, drugim, aspektem kompleksu: Porównywaniem się do… 
Czy mógłby istnieć kompleks spowodowany nieśmiałością, jeśli nigdy byśmy nie wyszli z domu? Raczej nie, bo nie mielibyśmy punku odniesienia – co jest śmiałością, a co nią nie jest. Czy dziewczyna mogłaby mieć kompleks z powodu braku posiadania markowych ubrań, jeśli by nie widziała ich reklam, koleżanek noszących je na sobie? W to również powątpiewam. Kompleks pojawia się bowiem wtedy gdy myślimy: „Powinienem mieć to i to, bo inni to mają, bo ktoś powiedział, że powinienem to mieć lub nie”. Jeśli jednak „tego” nie mamy, albo nie wyglądamy w określony sposób, albo nie zachowujemy się tak ,a nie inaczej, to pojawia się dysonans. Wzorzec został w Tobie tak silnie zaszczepiony, że po pierwsze myślisz, że to Ty go stworzyłeś, a po drugie, kiedy do niego nie pasujesz pojawia się wewnętrzny konflikt. Pojawia się uczucie rozgoryczenia: „Dlaczego wyglądam tak, a nie jak kobieta z czasopisma?”, „Czemu nie mam takiego samochodu, jak mój przyjaciel?” – bowiem gdybyś nie widział o istnieniu takiego samochodu, czy nie czytała czasopism z wyretuszowanymi fotografiami ( miałem styczność z fotografami i retuszerami, których efekty są niesamowite, nawet jeśli wydaje nam się, że zdjęcie jest nie dotknięte programem komputerowym) nie miałabyś odniesienia, a tym samym nie porównywałabyś się do kogoś, kto „to coś” ma lub wygląda w określony sposób.

Ale ucieknijmy lekkim truchtem od reklam i konsumpcjonizmu. Bowiem porównujemy się też do mężczyzn/ kobiet na ulicy, do naszych znajomych ze szkół, z pracy. Tu mechanizm jest identyczny. Kompleks pojawi się tylko wtedy gdy zaczniemy się porównywać.
Jesteś jedynym swoim egzemplarzem, wyglądasz tak, jak wyglądasz, uczysz się nowych umiejętności troszkę wolniej niż inni etc., ale to TY! Taki już jesteś. Gdyby samochody mogły mówić to już słyszę jak nowe Ferrari przyjeżdża do salonu samochodowego i wypłakuje się w ramię sprzedawcy, bo to nowe Porsche jest szybsze, bo ma wyższy moment obrotowy. Sprzedawca mógłby powiedzieć, że i tak jesteś świetnym samochodem, ale biedne auto podniosło by jeszcze większy lament twierdząc, że to nie ma znaczenia, że liczy się tylko prędkość maksymalna.
Gdybyś urodziła się na  bezludnej wyspie z krzywym nosem, to ów nos nie byłby krzywy, nie byłoby problemu do momentu gdybyś nie spotkała innych ludzi, którzy mają „inne nosy” – proste. Dopiero wtedy mogłabyś stwierdzić, po porównaniu się z innymi, że Twój jest...krzywy? Ja osobiście uważam, że Justyna Steczkowska jest piękna, nie pomimo, tylko dzięki swojemu nosowi.
Pytam się więc: KTO POWIEDZIAŁ CO JEST DOBRE!? Bądź sam dla siebie wyznacznikiem. Bądź genialnym samochodem w swojej klasie. Oczywiście stawanie się lepszym jest ważne, nie można przecież spocząć na laurach. Odpowiedz jednak sobie najpierw na pytanie: czego TY chcesz, a czego nie masz zamiaru tolerować. Bowiem dowiedzenie się tego, czego w życiu nie chcemy, oszczędza nam tyle samo czasu, co zdobycie wiedzy na temat tego, czego pragniemy.

               Japonia. Kraj kwitnącej wiśni. Piękny, uspokajający krajobraz, a w oddali malutki budynek – sala gimnastyczna. Zza jej drzwi dobiegają odgłosy najprzystojniejszych i najbardziej pożądanych mężczyzn tego kraju – sumitów. Nie jakichś gibkich karateków czy judoków, ale otyłych mężczyzn pochłaniających dziennie wiele tysięcy kalorii.
Teraz Czarny Ląd i ozdoby ciała będące drewnianymi kołami wsadzanymi sobie przez tamtejsze kobiety w wargi. Czy to seksowne dla europejczyka, tak jak dla afrykańskiego mężczyzny? Nie. Ale tamtejsze kobiety to mało obchodzi.
Zmierzam do tego – o ile sam już na to nie wpadłeś – że kompleks jest subiektywny. Pełni rolę kulturową. Jest odpowiedzią na konwenans, który obowiązuje tylko tu, teraz. Nie ma bowiem obiektywnego wzorca piękna. To co dziś jest piękne, jutro może już takie nie być i na odwrót. Nie było słownikowej definicji, co to znaczy dobrze grać na gitarze – a nawet jeśli by była w latach przed rokiem 1969, to Jimi Hndrix z pewnością by się w niej nie zmieścił. Ale czy to powoduje, że był złym gitarzystą? Wykluczone. On miał swój styl, gitara go wyrażała, to on stworzył zasady, a nie podlegał obowiązującym. Bądź jak on, bądź prekursorem.
Dziewczyna która wygląda podobnie do Kate Moss, a wcześniej by jej nie widziała i nie znała by wiedzy na temat tego, że ów modelka jest ikoną piękna (ja się jednak nie daje przekonać) mogłaby się sobie nie podobać, bo „standardy” są inne. Kiedy jednak widzi kogoś kto nagina te standardy i sam siebie określa, to zaczyna się akceptować. Ale czy musimy czekać na takiego kogoś? Czy nie możemy sami być jak Jimi czy Kate?

               W ostatnich zdaniach użyłem nie bez powodu słowa akceptować, a nie, tolerować. Tolerancja zakłada, że coś się nam nie podoba, ale tolerujemy to z jakiegoś powodu – definicja bardzo zbliżona do definicji kompleksu, bowiem nie lubimy czegoś, ale co począć? – jakoś trzeba z tym bagażem żyć. A stąd już bardzo blisko do nie tolerancji. Świadomie więc napisałem o akceptacji, którą jak znajdziemy dla siebie, odkryjemy się na nowo. Akceptacja, nie tolerancja! A czy Ty widzisz różnicę?
Witaj Czytelniku! Jeśli podobają Ci się znajdujące się tu teksty, to zapraszam do komentowania, udostępniania na fb,  lajkowania. Więcej czytelników, więcej tekstów, więcej frajdy. Pozdrawiam 

9 komentarzy:

  1. To prawda, powinniśmy zaakceptować siebie, ale czy zawsze? Jeśli uważam, że jestem np. za gruba to czy powinnam powiedzieć sobie "jestem ok, mam to gdzieś, w szafce czeka na mnie batonik'? myślę, że nie. Za to powinnam wtedy zabrać się za siebie, ćwiczyć czy coś. Akceptacja kompleksów nie zawsze jest dobra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akceptacja siebie zawsze ale to absolutnie zawsze jest dobra nawet kiedy jest się grubaskiem. Jeśli ktoś chce schudnąć to jego motywacją powinno być przede wszystkim zdrowie bądź chęć podobania się komuś innemu ale nie chudnijmy po to by siebie zaakceptować. To pierwszy krok do anoreksji. Najpierw zaakceptujmy siebie a potem co kto chce. Tak jest dużo łatwiej psychicznie podczas odchudzania (brak presji tylko sama siła woli)

      Usuń
  2. zgodzę się z Tobą, ale ale.. nie przekonuje mnie twierdzenie, że to my sami tworzymy sobie kompleksy. zawsze jest jakiś zapalnik, a tylko od nas zależy czy zapłoniemy, czy okaże się to niewypałem. sięgając pamięcią wstecz, moje pierwsze kompleksy nie pojawiły się od porównywania siebie do innych, czy nałykaniu się z mass mediów dziwnych wzorców, ale od "zapalników" w postaci konkretnego zwrócenia mi uwagi że coś ze mną nie tak- że mam krzywe nogi, że mam świński nosek itd. wtedy- jako dziecko- patrząc w lustro po prostu tego nie widziałam, nie szukałam wad poprzez porównywanie się. po prostu byłam i tyle. ale po zwróceniu mi uwagi że mam jakąś wadę, czy najzwyczajniej w świecie wyśmianiu, zaczęłam obserwować siebie i wtedy dopiero pojawiło się porównywanie do innych, sprawdzanie czy faktycznie jestem inna i gorsza. i tak z biegiem lat mały człowiek utwierdza się w przekonaniu, że w niektórych aspektach jest gorszy, co moze liczyc sie z wysmianiem, lub odrzuceniem z powodu braku atrakcyjności.

    z doświadczenia wiem, że kompleksy można łatwo wyleczyć- poprzez pokochanie siebie, przyjęcie takiego stanu rzeczy jako naturalny (pojęcie ideału nie jest jednoznaczne) i przede wszystkim znalezienie w sobie pozytywnych cech, które będziemy pielęgnować- to 50% sukcesu ;-) drugie tyle daje 100% akceptacja od bliskich osób, czy partnera- to oni uczą nas akceptacji wad, zarówno swoich jak i innych- i koło się zamyka. bo kompleks nie istnieje, poki ktos nam o naszej wadzie nie powie. oczywiscie chodzi mi o "wady" typu- masz duzy nos, jesteś za gruby, masz małe kaprawe oczka.

    przepraszam za rozpisanie się, na szczeście wyhamowałam choć chciałam juz rozkładać moją teorię na części pierwsze ;-)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedzcie mi proszę co z taką sytuacją... byłem z moją dziewczyną prawie 5 lat,
    jestem od niej niższy o 2 cm. Ona ma na tym punkcie kompleks, ale wytrzymała ze mną tak długo. Ostatecznie zerwała ze mną, bo mówi, że tego uczucia nie może zignorować, że czuje irytacje jak gdzieś idziemy, bo czuje się za duża w stosunku do mnie. Super nam się gada, generalnie charakterami i wszystkim jesteśmy idealnie dopasowani.. tylko ten wzrost.
    Ja tak jak pisałeś w poście akceptuję swój wzrost i siebie, akceptuję też to że jest ciut wyższa, bo wydaje mi się to małym minusem w porównaniu z wszystkimi plusami jakie mi daje ten związek.
    Dlaczego ona nie może zaakceptować mnie...
    Czy to, że generalnie facet powinien być wyższy od dziewczyny, to powód, by zerwać pielęgnowany tyle czasu związek, miłość, przyjaźń??
    pozdrawiam
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz koniecznie wyjaśnić jej skąd to się w ogóle wzięło. Facet nie ma wcale być wyższy on ma być wstanie obronić swoją kobietę. Ty jesteś bykiem wzrost niema tu znaczenia masz być silniejszy masz stawać w jej obronie tylko tyle. Wzrost jest takim jednym ze wskaźników przewagi tylko. w głowach nam się zakodowało że wyższy ma większe szanse na wygraną z niższym. tylko dlatego ludzie uważają ze facet powinien być wyższy od kobiety. Jeśli potrafisz w inny sposób nisz wzrostem zaznaczyć swoją męskość w waszym związku to nie powinna ona mieć z tym problemu. Kobietą zawsze chodzi o poczucie bezpieczeństwa jeśli masz silne ramiona i potrafisz krzepko złapać ją w tali bądź schować w ramionach gdy chce się przytulić to niczego więcej nie potrzeba.

      Zapewnij jej poczucie bezpieczeństwa na maksa jak się da a potem wyjaśnij że to właśnie o to chodzi i że niepowinna się tym przejmować bo to niema znaczenia.

      Usuń
  4. Kompleksy.. Temat długi i szeroki. Generalnie nie zawsze jest tak, ze sami je sobie tworzymy. U mnie glównym źródłem kompleksów (tych najgorszych) są problemy hormonalne, które wyniszczyły moje ciało, o których nie wiedziałam w okresie nastoletnim, dowiedzialam sie o łądnych pare lat za późno. Mogłabym jakoś to przyhamowac w trakcie, gdybym tą wiedzę co mam teraz posiadała wtedy. No ale jest jak jest. Lat mam 26 obecnie, życie towarzyskie niemal zerowe (za tymi wielkimi kompleksami podazyly stada mniejszych, razem tworza niezla ekipe ktora nie pozwala mi normalnie funkcjonowac), tak samo wlasciwie jest obecnie z kazdym innym aspektem mojego zycia. Brak akceptacji dookola, przytyki, zlosliwosci.. To wszystko przez lata zbieralo sie we mnie i obecnie doszlam do wniosku, ze wlasciwie nie przedstawiam sobą żadnej wartości. No, może poza moją pasją, której efekty jako jedyna rzecz w moim zyciu sa w miare doceniane. Wszystkie te moje wewnetrzne dramaty obecnie doprowadzily do tego, ze jestem o krok od zostania nałogową alkoholiczką (czasem mam wrazenie ze gdyby nie alkohol to nikomu w ogole nie dalabym sie dotknac, choc wlasciwie i po alkoholu o to ciezko), obecnie jestem na etapie "ogarnij sie dziewczyno, zrób coś zanim się rozpadniesz", ale czy to przyniesie jakieś efekty?

    Spotkalam fajnego faceta, obecnie przebywa niestety za granica, tak wiec kontakt jedynie czysto wirtualny, ale niedlugo sezon urlopowy wiec moze cos.. Jesli ta znajomosc przetrwa. Pytanie tylko, czy dam rade to przezyc na trzezwo? Czy dam rade spojrzec mu w oczy, usmiechnac sie i dobrze bawic nie zapijajac tych natertnych zlych mysli na swoj temat? Czy jestem w ogole w stanie nawiazac jakakolwiek zdrowa relacje z kimkolwiek? Nie, nie wiem. Ciężko żyć ze sobą w stanie wojny. Ciężko też zaakceptować własne, wyniszczone ciało. I co najgorsze - ta wewnętrzna wojna między pragnieniem kontaktu, bliskości, a tym wszechogarniającym wstydem. Niestety cały czas wstyd wygrywa. Od 10 lat. I szczerze? Nie widzę szansy na zmianę w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak uzupełniając^ - z tym facetem oczywiscie widzialam sie na zywo juz, to nie tak ze wirtualnie calkiem. I fakt, nie uciekl na moj widok, ale to i tak nic nie zmienia.

      Usuń
  5. Od siebie powiem że artykuł bardzo ciekawy, zmusza do przemyślenia kilku spraw.Także życzę dalej tak dobrych artykułów i chęci prowadzenia bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powinnam wydrukować ten wpis i czytać go codziennie przed wyjściem z domu. Cała jestem jak wielki kompleks. Mam kompleksy w zasadzie w każdym aspekcie: wyglądu, inteligencja, zachowania. Uważam się za wybitnie niedoskonałą. Nie wierzę rodzinie i przyjaciołom, kiedy powtarzają mi, ze jestem dobrym człowiekiem i inteligentna kobietą. Przecież nie są obiektywni, bo mnie lubią i kochają.
    Dziękuję Ci za ten wpis, a jeśli to przeczytasz, to chciałabym cie prosić, abyś rozważył powrót do pisania. Jestem pewna, że swoim blogiem ratujesz wiele pogrążonych w kompleksach i rozpaczy osób. Pozdrawiam Cię serdecznie!
    Ania

    OdpowiedzUsuń