No kiedy, kiedy, kiedy? No kiedy już zdradziłem?
Kiedy zostałem już zdradzony? Czy może powinienem czuć się
zraniony, kiedy moja kobieta poszła z „nie-ze-mną” na kawę? A
może, kiedy pocałowała obcego mężczyznę w policzek? Usta? No to
może w czółko? Pocałowała obcego chłopa w czółko? Czy nie
zdradzam, kiedy idę z kimś do łóżka bez uczucia, a na pewno
cudzołożę, kiedy miłość karze mi z obcej baby ubrania ściągać?
Czy mężczyzna może zdradzać, a panie muszą obejść się
smakiem, jak to było za czasów silnej dominacji patriarchalnej
władzy? No kiedy no?!
Im bardziej się angażujemy, tym częściej dotyka
nas poczucie, że nasza druga połówka nabroiła. Im bardziej nam na
kimś zależy, tym silniejszą zazdrość czujemy o naszego partnera.
Im bardziej zaognia się w nas zakochanie, tym bardziej związujemy
tej ptaszynie skrzydła. No bo ucieknie. Bo nas zostawi. Co ja wtedy
zrobię? Jak ja sobie poradzę? Nie przeżyję tego. Muszę więc coś
wykombinować. MAM! Będę wzbudzał poczucie winy za każdy akt
nieposłuszeństwa w stosunku do mojej wizji naszego związku. Będę
karał i nagradzał. Za złe ukarzę, a za dobre...no może nie
wynagrodzę, ale na pewno nie ukarzę. No bo skoro metoda kija i
marchewki wszędzie się sprawdza, to czemu nie i tu? Będę
wydzwaniał i się pytał: „Gdzie jesteś? Z kim jesteś? Po co
wyszłaś?” - na pewno zrozumie, że przecież bardzo kocham.
I
zaiste, są ludzie, którzy tak to odbiorą, ale i tak chroń mnie
losie od nich.
-Kim jesteś?
-Robalem.
-Jakim robalem?
-Robalem Trawiącym Twój Mózg. Więc słuchaj mnie,
a nie pytaj naiwnie, bo powiem Ci prawdę. Prawdę jedyną, którą
Świat nosi i strzeż się jeśli nie posłuchasz, bo męczarnie Cię
czekać będą.
-Zatem słucham?
-Druga osoba jest Twoja, należy do Ciebie. Ty ją
począłeś, zrodziłeś, więc i prawo masz do niej całkowite. Jako
że jest to Twoja własność, jesteś o nią zazdrosny –raz mniej,
a raz bardziej chorobliwie. Im mocniej, tym lepiej. No bo spójrz:
czyż jeśli pies nie zostawi zbyt wiele swobody owcom, to czy wilk
ich nie pożre? Pewnie że tak, więc czynisz to dla ich dobra, że
krótko je trzymasz. A jeśli byś tak owcę przywiązał za szyje
łańcuchem do kołka w ziemi wbitego, to czyż jako pies pilnować
byś nie musiał tak często? Ale doglądanie owiec jest ciężkim
zajęciem, więc gdyby tak nogi im połamać, to ile czasu byś
zyskał na niemartwienie się o ich dobro i bezpieczeństwo? Dobrze
więc czynisz, kiedy zasadzasz się na owczą wolność. A może by
tak nawet tę owcę no wiesz...ale z miłości oczywiście, dla jej
dobra...tak jej łeb ukręcić, no wtedy to taka do wilka pewno już
nie pójdzie. Skoro kochasz, to czyż Ci właśnie na tym nie zależy?
-Ale czyż z takiej owcy pożytku już nie będzie?
-Z Twoim możesz uczynić, co tylko zechcesz – tako
rzecze Robak Trawiący Twój Mózg.
O czymś po drodze zapominamy w tych naszych
deklaratywnych relacjach. O czymś ważnym. On jest zakompleksiony.
Nie wyobraża sobie, by mogłoby jej nie być przy nim cały czas –
oczywiście do momentu, kiedy on sam się nie znudzi jej
towarzystwem. Ale wtedy to jej problem, że została sama.
Ona jest zakompleksiona. Musi mieć poczucie, że on
będzie na każde skinienie jej palca. W nim ma oparcie. On jest jak
ściana, a ona jak bluszcz ją oplatający. Coraz ciaśniej i
ciaśniej. Czy przez zakompleksienie rozumiem jakieś wady fizyczne?
To dopiero byłoby spłycone postrzeganie ludzkości. Strach,
niepokój, nieumiejętność obcowania samemu ze sobą – to powinny
być kompleksy droga ludzkości!
Ona jest bardzo atrakcyjna. Mądra i uśmiechnięta.
On bardzo wystraszony pomimo jego kaparowatej postury. Szerokość w
barach, wprost proporcjonalne to wątłości psychicznej. Jeśli ją
teraz straci, to gdzie znajdzie znów taką dziewczynę, tym
bardziej, że poznali się przez znajomych i prawdopodobieństwo na
kolejną taką kobietę jest nikłe. Musi o nią walczyć, niszczyć konkurentów i robić jej wyrzuty, a ona chichocze z radości, bo komuś na niej w końcu zależy.
On jest dobrą partią. Dobrze wygląda, jest
pogodzony ze sobą i odnosi sukcesy w tym, czy się zajmuje. Ona im
bardziej się angażuje, tym silniej widzi jego wartość. Coraz
bardziej obawia się, że może go stracić, co ujawnia jej niepewność siebie. Strach nie jest tu niczym patologicznym. Patologia
zaczyna się wtedy, gdy wybieramy nie tę drogę, by pracować nad
sobą i wciąż, a wciąż dorównywać partnerowi, a wybieramy
metodę na podniszczanie partnera, zalewanie go wiecznymi wymówkami.
Możemy albo się wspinać albo ściągać kogoś w dół – skutek
ten sam: jesteśmy z tym kimś na tym samym poziomie.
Związki są dla ludzi dojrzałych, a więc są one
zarezerwowane wg mnie dla około 10 procent społeczeństwa. W tej
sprawie jestem pesymistą, bo ciągle widzę i muszę wysłuchiwać
obopólnych narzekań jak to jest źle, jak niedojrzale, jak
zazdrośnie, jak żałośnie, jak głupio, jak bezsensownie, jak
byle jako, jak pogrążająco, jak nudno, jak smutno, jak
beznadziejnie, jak zachłannie, jak bezdusznie, jak pochopnie, jak
odrażająco, jak bezcelowo. Po co się więc wiązać? Po co udawać?
Aby się „bzyknąć” od czasu do czasu musimy tworzyć coś
więcej? Po to byśmy mieli o sobie dobre zdanie, skoro przeżywamy
orgazmy wyłącznie w związku?
Zdrada w związku jest specyficzną figurą. Zdradzić rodzinę, to odwrócić się od niej. Zdradzić idee, to porzucić
jej ideały. Zdradzić przyjaciela, to wbić mu nóż w plecy. A
zdradzić partnera to co? Zrobić użytek z penisa lub pochwy nie w
obecności partnera? Wmawia nam się cały czas, a raczej wmawia nam
ona/on, że nie mamy prawa z nikim innym się widywać. Że kawa ze
znajomą, to be! Że zerknięcie na pośladki kobiety na plaży, to
be. Że niby nasze męskie jak i kobiece instynkty w momencie związania
się z kimś znikają? Tak się nie dzieje i nigdy się nie stanie.
Jak więc można temu zaradzić? Wmawiać komuś co mu wolno, a co
nie. Wynika to z naszej bezsilności i strachu. Nigdy nie przyznam,
że zazdrość jest dobra. Mówicie sobie ludu mój, że zazdrość
się pojawia, bo komuś zależy – a mówcie sobie. Tylko kobieta niepewna
siebie i nieznająca swojej wartości, rozumiejąca interakcje
damsko-męskie na poziomie zwierząt jest dumna, bo jej chłop jest
zazdrosny. Już widzę jak połowa mężczyzn, jak głupcy cieszy
się, bo ich partnerka ciągnie za włosy kobietę, za którą raczyli
się obrócić. Te instynkty łechcą nasze ego, ale na litość, są
prymitywne jak bezkręgowce.
Wschodnia filozofia uczy nas, że w dniu w którym
przestaniemy bać się śmierci, zaczniemy prawdziwie żyć. Że
dzień w którym pojmiemy, że możemy umrzeć tu i teraz i nic
wielkiego się nie stanie, będzie dniem narodzin. Skoro istnieję,
to nie ma śmierci. A jeśli nastąpi śmierć, to nie istnieję - ot
co.
Kiedy więc otworzysz drzwi swojego związku, i
powiesz: „ Możesz iść. Chcę żebyś została, ale wybór zawsze
będzie spoczywał w twoich nogach: czy zostać czy nie”. Kiedy
zrozumiesz, że ta osoba może odejść i przygotujesz się na to,
strach zniknie. Lubieżne przywiązanie jakby do rzeczy, a to
człowiek przecież, zniknie. Bez strachu, zazdrości wejdziesz w
nowe. A jeśli się to skończy, to przyjmiesz to z pokorą. A przynajmniej się staraj!
W konsekwencji zazdrości, ciągle posądzają nas o
zdradę. A co z wolnymi związkami? Otwarty związek to być może
oksymoron dla wielu z nas. Tylko, by zdefiniować to, czym jest owa
otwartość, pokuśmy się najsampierw na zdefiniowanie związkowości.
Po co tworzysz z kimś związek? Bo go lubisz? Mało. Bo go kochasz?
Mało. Bo uwielbiasz z tym kimś spędzać czas? Lepiej. Bo nie
umiesz żyć bez tego kogoś i ciągle o nim myślisz? Coraz lepiej.
Bo nie chcesz żeby z kimkolwiek innym sypiał. Co? A na to wychodzi, kiedy
podgląda się niektóre związki. Miłość jak stary cement zaczyna
wykruszać się spomiędzy cegieł budujących relacje. Jedyne co
zostaje to bezduszne, stalowe zbrojenie zwane zazdrością, chęcią
posiadania drugiej osoby.
Na zakończenie krótki dialog Ginki Malaskov:
- Odkąd pamiętam, zawsze mnie zdradzałaś.
- Nigdy Cię nie zdradziłam.
- Ty kpisz! Przecież złapałem cię na tym
przed chwilą!
- Nie można zdradzić kogoś, z kim się nigdy nie
było...
A czy nasze związki to bycie z kimś, czy jedynie
posiadanie tego kogoś? Odpowiedz, bo to wielka różnica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz