Wiecie, nikt tego nie zakłada
z góry. Liczymy się z tym, że może to wszystko zniknąć, ale w
głębi serca mamy nadzieje, że nigdy się to nie skończy. I w
istocie tak jest. To nie, że naobiecywałem, że będzie tak
cudownie i pięknie i w ogóle pół metra nad ziemią latać
będziemy. Ja tak czułem. Nie skłamałem, nie zawiodłem, prawdę
mówiłem. A teraz żeby prawdę powiedzieć i nie skłamać, będę
musiał zawieść.
Na początku bez większego
uczucia. Jest jak jest – zakocham się z czasem... może, a może
nie. Więc czekasz. To już? Jak mam to stwierdzić? Idealna nie
jest, ale ideałów nie ma powiadają. Zresztą to, co będzie dla
nas ideałem w wieku 20 lat, zmieni się jeszcze kilka razy zanim
dociągniemy do siedemdziesiątki. Może nie gra na skrzypcach, może
nie lubi głupkowatych komedii, może zbyt kocha porządek – no
nic, wszystkiego mieć nie można. Ale za to śmiech ma tak piękny,
dziecięcy, spontaniczny! I stopy jak siedzi, przeuroczo układa do
środka. I czerwieni się kiedy mówię jej, że jest piękna. To
chyba wystarczy, żeby spróbować. Chyba.
Jest pięknie mamo w liście
Ci piszę. Chcę miłości i ją mam! Spędzamy dużo czasu, ona mnie
strasznie pociąga. Jak ja ją kocham matulu! Jakby stworzona dla mnie
była. Jakby ktoś tam na górze nakreślił ją specjalnie dla mnie!
Trzymamy się za ręce, kiedy czekamy na tramwaj. Patrzymy w nocne
niebo i robimy zawody - kto szybciej znajdzie mały wóz. Kto przegra, całuje wygranego – tak mamo, chyba jednak nie ma przegranych.
Pijemy wódkę ze spritem – ona wina nie lubi. I siada przede mną w
moim fotelu. Nogi zawija pod pupę i kładzie ręce ma kolanach.
Słuchamy muzyki takiej jak ona i ja lubię. Wyścig do komputera,
by włączyć swój kawałek ciągle trwa. Ale kłócimy się też - żeby nie było. O bzdury chodzi. Że za późno przyszedłem, bo ja
spóźnialski jestem – sama wiesz. I że nie kupiłem czegoś, a
kupić miałem. Ale to nawet kłótnie nie są. Sprzeczki, ot co. A i
jak do niej przychodzę przed czasem, to otwiera mi jej koleżanka,
bo ona szykuje się w łazience. Nie denerwuję się, bo i czemu? Dla
mnie się stroi i póki dla mnie chce ślicznie wyglądać, to
wszystko jest w porządku.
A i ugotuje czasem dla mnie.
Czyż to nie cudowne, kiedy ktoś dla ciebie zrobi posiłek? I patrzy
na mnie czy mi smakuje. A mogłaby nawet przesolić, nie jest żoną
bym jej powiedzieć musiał. I upomina mnie, kiedy przeklinam –
urocze. A ja jej w odwecie błędy językowe wytykam. Ale i tak się
śmiejemy z siebie i razem. I nie pisze do mnie ciągle i nie dzwoni.
Ona woli się widywać. Tak jakby rozumiała, że smsy, i telefony to
fikcja bycia razem. A może robi tak, bo ja jej to wytłumaczyłem?
Nie wiem. No i w secondhandach się ubiera. Jest piękna. I jej
perfumy nie są kwiatowe - nie znoszę takich, tylko jakieś inne.
Nie wiem jakie ale już zawsze będę miał ją przed oczyma, gdy
zapach mandarynek poczuję. Uwielbiam, że o przeszłość mnie nie
pyta, a i ja nie mam zamiaru zaglądać w jej pamiętniki. A oczy jej
tak wiele chcą powiedzieć, ale usta wiedzą, że mogę wtedy uciec. Ona
nic nie musi mówić, wystarczy, że na nią spojrzę. Oczka jej
błyszczą, kiedy jest ze mną i mam tylko jedną nadzieję, że i
mnie się skrzą, bo chcę żeby wiedziała, że uwielbiam mieć ją
u boku.
Ale też pyta od czasu do
czasu: "To jak to z nami jest?" A ja nie wiem jak jest i
nie chcę wiedzieć. Chyba nie chcę. Bo i po co? Wiem, każdy chce
wiedzieć na czym stoi. Ale jeśli ja nie wiem, to ona może też
jeszcze poczekać, chyba. I zazdrosna jest. Nie bardzo, ale nie
potrzebnie nawet troszkę. Przecież jak będę chciał to...no wiesz
mamo sama. I czy nerwy jej pomogą? Nie zastraszy mnie przecież.
Myślę, że chłopaka ma. Gdzieś dalej mieszka, bo gdyby tu mieszkał, to by się chyba bała ze mną pokazywać. I jej koleżanki na mnie z
wyrzutami patrzą. Czasem ktoś do niej wieczorem dzwoni i całkowicie
zmienia się jej ton głosu. Ja nie pytam, bo nie chcę wiedzieć.
Jest, jak jest. Może nikogo nie ma. Może. Może jestem na chwilę?
Może. Albo ona nie chce w ciemno z kimś zerwać i czeka na mój
krok? Go nie będzie chyba. Ja rozkoszuję się zawsze chwilą
bieżącą. Przepraszam mamo, ale ona to wie, a i tak ma mi to za
złe.
I czasem, nie wiem jak to
wyjaśnić, z każdą kobietą tak było, że jak z nią siedzę i
tak czasem popatrzę na nią, to tak jakbym na obcą kobietę
spojrzał. Brzydka jest, obca – jak nie ona – mimo że jest
piękną dziewczyną. I ten obraz zostaje na chwile mi w głowie.
Siedzę wtedy bez słowa. Skąd to się bierze? Miałaś tak kiedyś?
Tylko ta jej skromność. Nie
ma w niej tej waleczności. Nie ma tego poczucia szczęścia z tego
kim jest, co ma, i jak wygląda. Na łóżko się to przekłada.
Światło gasić muszę, bo ona się wstydzi. Jakby poczucie winy,
obok rozkoszy jej towarzyszyło. Jakby to co dobre, zawsze było złe
z natury. Zaczyna być to nudne i irytujące. "Więcej
przyjemności, zapomnij o sobie na chwile, daj się ponieść, zrób
to na co masz ochotę, zwariuj dla mnie, proszę!" – chciałbym
jej to powiedzieć ale wiem, że ona jeszcze bardziej się speszy.
Wychowani inaczej chyba byliśmy i tego już nie zmienimy. I dzieci
nie chce mieć – oj no wiem mamo, że młoda jest jeszcze – ale
ona mówi, że tylko dlatego, bo o figurę się boi. To aż nadto
płytki powód, bym mógł go przetrawić. Pewnie zmieni to myślenie,
pewnie, może, a jeśli nie?
I zmienić mnie próbuje.
Przecież wiedziała z kim się wiąże. Skoro jej odpowiadałem, to jakiż jest teraz problem? Jeśli dam się zmienić, to boję się, że usłyszę,
że nie jestem tym, w kim ona się na początku zakochała. A jeśli
się nie zmienię, to mogę usłyszeć, że jestem nie do zniesienia.
Mamo, nie wiem. Chyba jednak sobą będę. A przynajmniej starać się
będę.
Trochę mi się też nudzi.
Wiesz, ta sama kobieta cały czas. Nie wiem, może mam taki
charakter? Może to nie moja wina? Może ja nie potrafię być z kimś
długo? A może nie spotkałem jeszcze kogoś, kto by mi odpowiadał
tak bardzo, bym mógł swoją nogę zgiąć? Mam wrażenie, że z nią już
nic mnie nie zaskoczy. Powszedniość dnia się wkradła. I co, że
tak do końca życia mamy razem kłaść się i wstawać? I śniadania robić w biegu, dzieciaki szykować do szkoły i bezpłciowe buzi na
do zobaczenia za dziewięć godzin? Ja nie chce takiego życia. Jeśli to ma
być miłość, to nie chcę jej miłości!
Z czasem zrozumiemy, że od
siebie samych nie uciekniemy. Że te same błędy, w kółko
powtarzać będziemy. Że za rogiem to samo czekać będzie, tylko
trochę więcej zmarszczek temu przybędzie. Żałośnie samotni, z
siwymi włosami, ukrycie przed prawdziwym uczuciem schowani.
Przepraszam za niezawinione zawinienie. Przepraszam szczerze. A teraz
wypisuję się, wysiadam z tej karuzeli. Że na środku autostrady
nie mogę? To patrzcie!
Bardzo przyjemna historyjka choc wyraznie da sie wyczuc, ze to fikcja a nie Panskie prawdziwe przezycia. Wiecej serca i czytelnik uwierzy w kazde napisane slowo:)
OdpowiedzUsuńa moim zdaniem klapa totalna
OdpowiedzUsuń