Nikt nie chce wiązać się umową na dwa lata, nie
wspominając o jeszcze dłuższym czasie pozostawania w sidłach,
powiedzmy na to, operatora. I jak to z rzeczonymi operatorami bywa,
czekają na nas z ich strony różne inne możliwości. Dzwonić
przecież trzeba, ale żeby od razu abonament? Coś lżejszego
proszę! Mix. Czy ja wiem...W końcu to też jakieś obowiązki. A to
doładować muszę za określoną sumę, a to w określonym czasie
muszę tego dokonać. No niby lżej, ale to nie to. Coś innego
proszę. Że na kartę? I płacę tylko wtedy, kiedy zachce mi się
dzwonić? I że niczego podpisywać nie muszę? No, no, toż bardzo
ciekawa oferta...
Ciekawa oferta bo i życiowa. Ale że życie łatwe
nie jest i że nigdy nie spełni naszych oczekiwań, to czasem musimy
się poddać temu, co podsuwa nam los. Ową telekomunikacyjną
filozofię można coraz częściej zauważyć w naszym życiu
uczuciowym. Każdy chciałby miłości, uniesień, spacerów,
przygód, wspaniałego seksu itd., ale... czy ja wiem. Jeśli by
zrobić rewizję tej pięknej wizji to kupa wyrzeczeń się z tym
wiąże. No bo przecież teraz jest fajnie, miło i przytulnie, nawet
w samotności. Taki singiel weźmy na to. Robi co chce, kiedy chce,
jak chce, z kim chce, o której chce i tłumaczy się tylko, no
właśnie, nikomu. Niby w skrytości serca marzy o cudownej miłości
ale czy aby na pewno?
W czasach prehistorycznych, jeśli założyć, że
rzeczywiście od tego małpoluda pochodzimy, nie było miłości
romantycznej. Piękny domek zastępowała jaskinia. Labradora o
lśniącej złoto sierści zastępował co najwyżej dinozaur na wzór
Dina z Flintstonów. A kwiatki na randce...maczuga. Skąd się więc
wzięło to piękne wyobrażenie o miłości? Skąd wzięto pogląd,
że miłość to łąka, po której zmierzają nasze nagie stopy
wprost w objęcia księcia, czy księżniczki? A no polecam
"Perwersyjny przewodnik po ideologiach". Niestety nasze
piękne wizje zostały nam narzucone przez filmy, książki, poezję
i cudowne legendy. Nie było tu naszego wyboru. Tak jak Bruce Willis
w normalnym świecie zginąłby po pierwszej scenie ze "Szklanej
pułapki", tak w "Masz wiadomość" Tom Hanks
spieprzyłby pewnie sprawę z Meg Ryan. Ale my nie chcemy w to
wierzyć! Chcemy być oszukiwani przez kino, powieści, mimo że w
głębi siebie wiemy, że to jedna wielka fikcja. Chcemy mieć te
cudowne wyobrażenia na temat męskości, kobiecości, no i co za tym
niechybnie idzie, miłości.
No dobra ale co zatem z porównaniem procesu lokowań
naszych uczuć do poczynań przedstawicieli telekomunikacji. Coraz
rzadziej chcemy się deklarować, i coraz szybciej dochodzimy do
wniosków: "to nie to". W dzisiejszych relacjach damsko
męskich istnieje swego rodzaju syndrom biegunki: często, a rzadko.
Dużo partnerów, bylejakiej jakości, byle dużo i nie na długo. Bo
im krócej, tym więcej. " Bo jak dajmy na to, ktoś do ciebie
dzwonić chce, i przychodzić na kolacje, co ugotujesz mu, to ty byś
chciała, ale nie chce ci się". I jak dalej śpiewa żółty
gość w reklamie: "Dlatego długoterminowa umowa nie interesuje
mnie".
Czy to coś złego? Nie wiem. Czy to coś dobrego?
Nie wiem. Bo jeśli założyć, że wmówiono nam romantyczną
monogamie, to zjawisko ma sens. Jeśli natomiast poczynić założenia
odwrotne, że od małpoludów monogamie wyssaliśmy z DNA, to czy ja
wiem, czy to takie dobre w dzisiejszych czasach?
Skupmy się wiec na samym zjawisku. Coraz więcej
partnerskich relacji. Za tym idą partnerskie rozmowy. Za tym
partnerskie życie. I tak mamy zamiast kochanków partnerów. On
wykastrowany, bo poprawność polityczna nie pozwala mu być
mężczyzną. Bo on by chciał decydować, wziąć tę babę i
czasami nią "potrząsnąć", żeby ona wiedziała, że
przy nim może przestać histeryzować i się bezpiecznie poczuć.
Ale nie wolno. Sfeminizowane kasty kobiet nie pozwolą. I to samo z
kobietami. Coraz bardziej samodzielne, wyzwolone, niewstydzące się
wibratora na półce w sypialni. To wspaniale, ale spotkać w
dzisiejszych czasach mężczyznę, który udźwignie tego rodzaju
twardą kobietę – łochocho. A zatem skoro związki to szarobure
relacje, to jak w nich wytrzymać dłużej niż 2 miesiące seksu?
Znudzi się. Znudzi się prędzej czy później. No i wydaje nam się,
że następny chłop, czy baba będą lepsi. Nie będą! No dobra
może będą, ale w lotto też podobno jest szansa wygrania –
czytelniku, wygrałeś kiedykolwiek?
Okres do momentu deklaracji: "jesteśmy parą",
wydłuża się. Nikt nie chce się wiązać z kimś kogo nie poznał
na tyle, żeby umowę podpisać. Czas do defloracji coraz krótszy.
Szukamy czegoś i nie wiemy co to jest. Mamy tam jakiś zarys, jakieś
widmo jak to powinno wyglądać ale. No właśnie. Z czasem coraz
bardziej rozczarowani i rozgoryczeni. Jedynym ratunkiem są przelotne
znajomości, które nie oczekują od nas jakichś wyrzeczeń, i
motyli w brzuchu. Tracimy nadzieję i z żalem do miłości mówimy
jej: "Spadówa". Jeśli to nie działa, to czas się bawić. Ale. Po
jakimś czasie dostrzegamy, że zasada Często, a rzadko – wcale
się nie sprawdza. Może i przyjemna ale nieskuteczna. Jej się
wydaje, że chce być wolna, chce odpocząć od facetów i do niczego
nie są jej potrzebni ci owłosieni neandertalczycy. Może i
tak...miesiąc? Dwa? "Mientkie" udaje twarde, a twarde
wcale nie jest – po co udawać? On chce z kwiatka na kwiatek, bo
koledzy piątkę przybiją. Bo seks taki wspaniały, jak na filmie
pornograficznym. No nie, te filmy jak romansidła dla pań to fikcja.
Wyłącz film, bo wtedy nie rozczarujesz się, kiedy prawdziwe życie
przyjdzie ci przeżywać. "Seks w wielkim mieście" kazał
ci być jak nowojorska pisarka – mieszkasz w Sieradzu – zapomnij.
"Californication" kazało ci być jak nowojorski pisarz
mieszkający w Cali – mieszkasz w Żyrardowie – zapomnij.
Ludzie dziś wiedzą jedną rzecz – że nie chcą
się deklarować. Nie wiedzą natomiast czego chcą. Wolą biegać w
kółko jak kurczak z odciętą głową. Jeśli chcesz tego, bo
doszedłeś do tego po głębokiej analizie – ok. Jeśli chcesz
tego, bo nie wiesz czego obecnie chcesz – też ok. To konsekwencja
wzrostu świadomości kobiet, ale i mężczyzn. Wybierz to co jest dla
ciebie najlepsze. Wypożycz i przetestuj. Jak się nie spodoba –
oddaj! Jazda próbna jeszcze nikogo nie zabiła. Nie ulega jednak
wątpliwości smutny fakt, że wszystko dziś jest jednorazowe.
Jednorazowe kubeczki na kawę, jednorazowe chusteczki, jednorazowe
reklamówki na zakupy i jednorazowi ludzie z jednorazowymi relacjami.
A co to będzie w XXII wieku?
syndrom biegunki skradł moje serce :)
OdpowiedzUsuń