środa, 18 grudnia 2013

Umowa związkowa, krótkoterminowa.

               Nikt nie chce wiązać się umową na dwa lata, nie wspominając o jeszcze dłuższym czasie pozostawania w sidłach, powiedzmy na to, operatora. I jak to z rzeczonymi operatorami bywa, czekają na nas z ich strony różne inne możliwości. Dzwonić przecież trzeba, ale żeby od razu abonament? Coś lżejszego proszę! Mix. Czy ja wiem...W końcu to też jakieś obowiązki. A to doładować muszę za określoną sumę, a to w określonym czasie muszę tego dokonać. No niby lżej, ale to nie to. Coś innego proszę. Że na kartę? I płacę tylko wtedy, kiedy zachce mi się dzwonić? I że niczego podpisywać nie muszę? No, no, toż bardzo ciekawa oferta...

               Ciekawa oferta bo i życiowa. Ale że życie łatwe nie jest i że nigdy nie spełni naszych oczekiwań, to czasem musimy się poddać temu, co podsuwa nam los. Ową telekomunikacyjną filozofię można coraz częściej zauważyć w naszym życiu uczuciowym. Każdy chciałby miłości, uniesień, spacerów, przygód, wspaniałego seksu itd., ale... czy ja wiem. Jeśli by zrobić rewizję tej pięknej wizji to kupa wyrzeczeń się z tym wiąże. No bo przecież teraz jest fajnie, miło i przytulnie, nawet w samotności. Taki singiel weźmy na to. Robi co chce, kiedy chce, jak chce, z kim chce, o której chce i tłumaczy się tylko, no właśnie, nikomu. Niby w skrytości serca marzy o cudownej miłości ale czy aby na pewno?

              W czasach prehistorycznych, jeśli założyć, że rzeczywiście od tego małpoluda pochodzimy, nie było miłości romantycznej. Piękny domek zastępowała jaskinia. Labradora o lśniącej złoto sierści zastępował co najwyżej dinozaur na wzór Dina z Flintstonów. A kwiatki na randce...maczuga. Skąd się więc wzięło to piękne wyobrażenie o miłości? Skąd wzięto pogląd, że miłość to łąka, po której zmierzają nasze nagie stopy wprost w objęcia księcia, czy księżniczki? A no polecam "Perwersyjny przewodnik po ideologiach". Niestety nasze piękne wizje zostały nam narzucone przez filmy, książki, poezję i cudowne legendy. Nie było tu naszego wyboru. Tak jak Bruce Willis w normalnym świecie zginąłby po pierwszej scenie ze "Szklanej pułapki", tak w "Masz wiadomość" Tom Hanks spieprzyłby pewnie sprawę z Meg Ryan. Ale my nie chcemy w to wierzyć! Chcemy być oszukiwani przez kino, powieści, mimo że w głębi siebie wiemy, że to jedna wielka fikcja. Chcemy mieć te cudowne wyobrażenia na temat męskości, kobiecości, no i co za tym niechybnie idzie, miłości.

               No dobra ale co zatem z porównaniem procesu lokowań naszych uczuć do poczynań przedstawicieli telekomunikacji. Coraz rzadziej chcemy się deklarować, i coraz szybciej dochodzimy do wniosków: "to nie to". W dzisiejszych relacjach damsko męskich istnieje swego rodzaju syndrom biegunki: często, a rzadko. Dużo partnerów, bylejakiej jakości, byle dużo i nie na długo. Bo im krócej, tym więcej. " Bo jak dajmy na to, ktoś do ciebie dzwonić chce, i przychodzić na kolacje, co ugotujesz mu, to ty byś chciała, ale nie chce ci się". I jak dalej śpiewa żółty gość w reklamie: "Dlatego długoterminowa umowa nie interesuje mnie".

               Czy to coś złego? Nie wiem. Czy to coś dobrego? Nie wiem. Bo jeśli założyć, że wmówiono nam romantyczną monogamie, to zjawisko ma sens. Jeśli natomiast poczynić założenia odwrotne, że od małpoludów monogamie wyssaliśmy z DNA, to czy ja wiem, czy to takie dobre w dzisiejszych czasach?
Skupmy się wiec na samym zjawisku. Coraz więcej partnerskich relacji. Za tym idą partnerskie rozmowy. Za tym partnerskie życie. I tak mamy zamiast kochanków partnerów. On wykastrowany, bo poprawność polityczna nie pozwala mu być mężczyzną. Bo on by chciał decydować, wziąć tę babę i czasami nią "potrząsnąć", żeby ona wiedziała, że przy nim może przestać histeryzować i się bezpiecznie poczuć. Ale nie wolno. Sfeminizowane kasty kobiet nie pozwolą. I to samo z kobietami. Coraz bardziej samodzielne, wyzwolone, niewstydzące się wibratora na półce w sypialni. To wspaniale, ale spotkać w dzisiejszych czasach mężczyznę, który udźwignie tego rodzaju twardą kobietę – łochocho. A zatem skoro związki to szarobure relacje, to jak w nich wytrzymać dłużej niż 2 miesiące seksu? Znudzi się. Znudzi się prędzej czy później. No i wydaje nam się, że następny chłop, czy baba będą lepsi. Nie będą! No dobra może będą, ale w lotto też podobno jest szansa wygrania – czytelniku, wygrałeś kiedykolwiek?

               Okres do momentu deklaracji: "jesteśmy parą", wydłuża się. Nikt nie chce się wiązać z kimś kogo nie poznał na tyle, żeby umowę podpisać. Czas do defloracji coraz krótszy. Szukamy czegoś i nie wiemy co to jest. Mamy tam jakiś zarys, jakieś widmo jak to powinno wyglądać ale. No właśnie. Z czasem coraz bardziej rozczarowani i rozgoryczeni. Jedynym ratunkiem są przelotne znajomości, które nie oczekują od nas jakichś wyrzeczeń, i motyli w brzuchu. Tracimy nadzieję i z żalem do miłości mówimy jej:  "Spadówa". Jeśli to nie działa, to czas się bawić. Ale. Po jakimś czasie dostrzegamy, że zasada Często, a rzadko – wcale się nie sprawdza. Może i przyjemna ale nieskuteczna. Jej się wydaje, że chce być wolna, chce odpocząć od facetów i do niczego nie są jej potrzebni ci owłosieni neandertalczycy. Może i tak...miesiąc? Dwa? "Mientkie" udaje twarde, a twarde wcale nie jest – po co udawać? On chce z kwiatka na kwiatek, bo koledzy piątkę przybiją. Bo seks taki wspaniały, jak na filmie pornograficznym. No nie, te filmy jak romansidła dla pań to fikcja. Wyłącz film, bo wtedy nie rozczarujesz się, kiedy prawdziwe życie przyjdzie ci przeżywać. "Seks w wielkim mieście" kazał ci być jak nowojorska pisarka – mieszkasz w Sieradzu – zapomnij. "Californication" kazało ci być jak nowojorski pisarz mieszkający w Cali – mieszkasz w Żyrardowie – zapomnij.

               Ludzie dziś wiedzą jedną rzecz – że nie chcą się deklarować. Nie wiedzą natomiast czego chcą. Wolą biegać w kółko jak kurczak z odciętą głową. Jeśli chcesz tego, bo doszedłeś do tego po głębokiej analizie – ok. Jeśli chcesz tego, bo nie wiesz czego obecnie chcesz – też ok. To konsekwencja wzrostu świadomości kobiet, ale i mężczyzn. Wybierz to co jest dla ciebie najlepsze. Wypożycz i przetestuj. Jak się nie spodoba – oddaj! Jazda próbna jeszcze nikogo nie zabiła. Nie ulega jednak wątpliwości smutny fakt, że wszystko dziś jest jednorazowe. Jednorazowe kubeczki na kawę, jednorazowe chusteczki, jednorazowe reklamówki na zakupy i jednorazowi ludzie z jednorazowymi relacjami. A co to będzie w XXII wieku?

1 komentarz: