Ona podoba się mu, a on podoba
się jej. Co z tym faktem zrobić, by mogło to trwać? Trzeba wymienić się
numerami telefonów. I kiedy już mamy zapisany, ten upragniony numer w pamięci naszej
komórki i wydaję nam się, że teraz to już z górki, do drzwi naszego entuzjazmu
puka sms’owa rzeczywistość.
Tym co się rzuca w oczy, to im
jesteśmy młodsi, tym bardziej nie chcemy telefonować. Z chęcią napiszemy sms’a,
ale żeby od razu zadzwonić? Lepiej nie. Mu będzie drżał głos, ona nie będzie
wiedziała co powiedzieć i jeszcze ta niezręczna, martwa cisza. To za dużo jak
na nasze zdrowie. Sms jest treściwy, niezobowiązujący i można dokładnie przemyśleć,
co chcemy przekazać, miejmy nadzieje, naszej drugiej połówce.
Zacznijmy od bardzo przyziemnego
aspektu. Ortografia. Ileż to razy, szybko zaglądamy do internetowego słownika,
by sprawdzić pisownie jakiegoś wyrazu i to nie dlatego, bo piszemy ważne
sprawozdanie, w związku z naszą pracą, ale po prostu piszemy sms’a. Ale nie
sms’a do byle kogo. Tu stawka jest ogromna. Sami wiemy, że kiedy czyta się wiadomość,
od kogoś na kim nam zależy i pojawia się „byk”, to jakoś czar pryska. Mamy
wtedy wrażenie, że po drugiej stronie, siedzi jakiś analfabeta albo dziewczyna
jest jakimś zajadłym wrogiem profesora Miodka.
Warto jeszcze nadmienić o
dinozaurach, które używają polskich znaków. Trochę to oldschool’owe, no ale
przecież nasze, polskie!
Kiedy już zastanowimy się nad tym, co
chcemy napisać – czasami wcale to nie taki krótki okres czasu – wciskamy wyślij
i …czekamy. Minuta – pewnie już odpisuje. 3 minuty - pewnie nie ma telefonu
przy sobie. 10 minut – pewnie już nie odpisze. Nie ma co się nad tym
zastanawiać. Jak odpisze to super, jak nie, to może ma powód. Może rzeczywiście
nie ma telefonu przy sobie, może nie ma na nim środków, a może nie chce odpisać
tak prędko. I tu niestety pojawia się u niektórych, gierka zwana – „Nie możesz
odpisać zbyt szybko”. Wersja męska :
„Nie odpisze teraz, bo przecież nie czekam przy telefonie cały dzień, niech wie,
że mam inne zajęcia”. Albo wersja żeńska: „Nie mogę odpisać tak szybko, wyjdę
na jakąś desperatkę”. Niektóre koneserki
tej metody, nie odpisują przez kilka godzin, a prawdziwe mistrzynie, nawet dni.
Nie trafia do mnie wymiana wiadomości na przestrzeni kilku
godzin. Tzn, piszesz wiadomość, a ona odpisuje po godzinie. Ty odpisujesz, ona
znów odpowiada po godzinie. Ty, żeby nie być gorszy, też bierzesz ja na
przeczekanie, ale wtedy ona nie odpisuje przez 2 godziny. I wir sms’owego
piekła gotowy.
Słów kilka o emotkach. Ludzie
którzy ich nie używają, to wyprane z uczuć istoty. Takiemu dać pluszowego misia
i na pewno wypruje z niego pluszowe bebeszki. Ale tak [tylko troszeczkę] na
poważnie, to kiedy ja mam wiedzieć, kiedy ona się śmieje xD, a kiedy ma cieżki
dzień :\ albo czy właśnie jest jej
smutno :’( ? Dobra, nie przesadzajmy,
emotikony to udogodnienie, z którym też możemy przesadzić. 10 emotek w sms’ie
to zbyt dużo, no chyba, że chodzi o buziaki, tych nigdy za wiele.
Kiedy już tak między sobą piszemy,
to nie ma chyba piękniejszego dźwięku dla naszego ucha, niż sygnał wiadomości,
która właśnie przyszła. Jeszcze nie zdążymy przeczytać, a już mamy uśmiech na
twarzy.
Czytamy, czytamy no i odpisujemy. Ale. To nie takie proste.
Zanim naciśniemy wyślij, to zdąrzymy jeszcze trzy razy przeredagować naszą
wiadomość. A czy ona zrozumie, o co nam chodzi, a czy on zrozumie nasz żart
itd.
A co z denerwującymi wiadomościami?
Podobno przykładem takiej, są wiadomości w stylu „Co słychać?” Jednak wszystko zależy,
od kogo się ją dostaje. Kiedy dostajemy taką wiadomość od kobiety, która się
nam podoba, to miłym jest to, że napisała, pomimo tego, że nic konkretnego nie
chce - po prostu o nas myślała – jak to łechce ego, prawda? . Ale kiedy
dostajesz takiego sms’a od dziewczyny, która Cię nie interesuje albo od kolegi,
który nie użył nim zwrotu „może piwo”, to znaczy, że nie jesteś bezpieczny.
Kiedy już zakończymy między sobą
pisać, to często lubimy wracać do pamięci telefonu, w celu przeczytania naszej
rozmowy. Rozmowa wydaję się wtedy inna, bo już nie ma w nas tego ładunku
emocjonalnego. Miło jest jednak zobaczyć jeszcze raz „hahaha” z naszego żartu,
czy dwukropek z gwiazdką – byle nie skończyło się tylko na interpunkcji! Często
bowiem sms’owe odważniary, tylko w sms’ach są pewnymi siebie i wyzwoleni
kobietami lubiącymi flirt, a w rzeczywistości,
boją się nawet kontaktu wzrokowego.
Czasy się zmieniają. Podobno
oddalamy się od siebie, z prędkością światła. Jest w tym niestety dużo prawdy.
Kontakty między ludźmi, sprowadzają się do odwiedzin online. Wolimy ukrywać się
za literkami, niż poznawać kogoś w prawdziwym świeci – to przecież takie wygodne,
ale często zgubne. Nie można jednak sms’ów i innych komunikatorów zupełnie
odrzucić. Jak bowiem mielibyśmy podtrzymywać gorącą znajomość, przy braku czasu
na spotkanie? Usprawiedliwieniem dla nas są nasi dziadkowie czy rodzice, przecież
oni też pisali między sobą listy, tylko poczta wolniej im je dostarczała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz